czwartek, 18 lutego 2021

Nie tylko Otello

 


 

Sporo na temat życia ja z literatury, dużo z Szekspira. Często przeglądam się niczym w lustrze, dostrzegając więcej niż bym od psychoterapeuty się dowiedział. Poza tym mam tę, chyba przywarę, że lubię sam wnikać, błądzić, rozjaśniać i mimo to po wielokroć tę samą głupotę czynić. Dziwną satysfakcję czuję, gdy w bohaterach dostrzegam wady czy zwichnięcia, które i mnie doskwierają utrudniając i mi, i tym, co ze mną. To nawet swoisty masochizm chyba, a pewnie i inna nazwa by się znalazła, gdy bawi mnie to przyglądanie się przejawom, które w ponurą zadumę powinny mnie wprawiać. Gdy patrzę, jak przez wadę jakąś mi bliską bohater koślawo snuje swą egzystencję. Tak jest z zazdrością, o której Szekspir między innymi kilkakrotnie. Zazdrością o zdradę, która bezpodstawna.

Na początek – najmniej znana sztuka z tych o facetach, którzy swą zazdrością niczym ostrzem noża po szkle związek spaczyli.

Jacek Fabisiak w swej interpretacji Cymbelina (w Czytanie Szekspira) zwraca uwagę na to, gdzie tkwi przyczyna tego, że tak łatwo ulegamy podszeptom o zdradzie partnerki. Iachim zwodzi Posthumusa niczym Jago Otella. Podstępem dostał się on do komnaty Imogeny, ukradł bransoletę a później, opisując jej komnatę i znamię na piersi, przekonał Posthumusa do wiarołomstwa ukochanej. Wcześniej Posthumus dał się namówić na zakład (czyli już w tym momencie przedmiotowo potraktował wybrankę niby serca swego), bo doświadczenie (jak to w wielu utworach) było źródłem całkowitej jego pewności co do wierności Imogeny. Rozłąka spowodowała, że był skłonny bardziej zawierzyć słowom Iachima niż temu, co doświadczał i widział  na własne oczy (czuł może?), gdy przebywał z ukochaną. I choć dowody Iachima były do zbicia, to jakoś prościej było mu uwierzyć, samemu w gruncie rzeczy w tym momencie zdradzając swą miłość. Bo problem zdrady to kwestia wiarygodności. A to oznacza kłopoty epistemologiczne. I ten sam Szekspir, który być może w Cymbelinie przekonuje nas do tego, byśmy bardziej ufali własnemu doświadczeniu (sercu?) niż cudzym słowom (szczególnie tym interesownym a Iachim przecież chciał wygrać zakład; o interesowności Jagona Otello nie mógł wiedzieć), w innych sztukach niejednokrotnie udowadnia, że to, co widzimy, czego wydaje nam się, że doświadczamy, niekoniecznie musi być prawdą. Taka prosta empiria wielokrotnie jest przez niego kwestionowana (wiem, wiem – zaufanie przede wszystkim…he he). Choćby w tych krótkich słowach Hamleta na temat Klaudiusza (a przecież cały ten dramat zbudowany jest na przekonaniu, że nic nie jest takie, jak nam się wydaje): „Kto się uśmiecha, też może być łotrem,/ Wiem w każdym razie, że tak bywa w Danii”. Zazdrość, przekonanie o zdradzie, czy też samo przypuszczenie, iż jest ona możliwa, rodzi się właśnie wtedy, gdy sceptycyzm poznawczy, tak przecież przydatny w konfrontacji z rzeczywistością, szczególnie dzisiaj, bierze górę nad doświadczeniem własnym, będącym źródłem zaufania.

Zazdrość zawsze związana jest ze sceptycyzmem poznawczym. Paradoksalnie, ten sam Szekspir, który przekonywał nas wielokrotnie, że świat jest teatrem, w Cymbelinie wydaje się nas pouczać, że  świat jest taki, jakim go postrzegamy i jest niezmienny. Że skoro raz poczuliśmy szczerość uczuć ze strony partnerki, to już tak będzie zawsze… jakby to nie on napisał Sen nocy letniej. Ale dramat (ten egzystencjalny) polega na tym, że można rzeczywiście trafić na wierność i lojalność ale sceptycznie do tego podchodzić, pogrążając się w zazdrości. Gdy ktoś jeszcze dostarczy dowody, dlaczegóż mamy nie wierzyć? Te dowody w rękach Iachima zresztą także znaczą tylko tyle, że są w rękach Iachima... nic poza tym. Dziwny ten Szekspir w tej sztuce. Jakby naprawdę przekonywał, żeby czytać literalnie, ani ździebka więcej. Jeśli ktoś do nas mierzy z pistoletu, oznacza to tylko, że trzyma skierowany w naszą stronę pistolet, nic poza tym. 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz