poniedziałek, 8 marca 2021

Dora lubi się pieprzyć

 



W czasie, gdy do teatru nie za bardzo, nawet gdy od chwili do chwili uchylają drzwi i podnoszą nieistniejącą kurtynę, uruchamiam wyobraźnię czytając dramaty. O Szekspirze wiele już było i będzie, bo on najskuteczniej motywuje do siedzenia w domu, gdy każde wyjście naraża. Ale bywa, że i współczesne. I to nierzadko. Ostatnio taki, który już tytułem intryguje: Seksualne neurozy naszych rodziców szwajcarskiego pisarza Lukasa Bärfussa. Tak zwana sztuka dobrze skrojona. Bo żadnych ekscesów postdramatycznych. Klarowne postaci i sytuacja. 
I kontekst pociągający ku dygresjom. Kolejne wątki w tym tu pisaniu otwierający. W Transgresjach M.Janion rezonujących. Bo bohaterka główna, Dora, wśród galerników wrażliwości powinowatych ma wielu. W lustrze odbicie nawet Kaspara Hausera dostrzec by mogła. I to nie za plecami ale na wprost.
Legendę Kaspara można umieścić w przeróżnych kontekstach. Dora, przeglądając się w lustrze, dostrzec może przede wszystkim to dziecko, które poza kulturą i gdy odnalezione, to konfrontuje się ze społeczeństwem, prowokując swym byciem Innego. W wypadku niektórych antenatów Dory to wilki, niedźwiedzie czy też jakiś ciemny loch z czarnym człowiekiem jawił się w snach z przeszłości, współcześnie (i Szwajcaria może być czytana szerzej, choć pewnie swą specyfikę posiada) to leki związane z jakąś przypadłością psychiczną (i ta okoliczność, to leczenie psychiatryczne, także jest śladem rodowodu kulturowego bohaterki) izolują ją od życia społecznego. Fajna ta figura przebudzenia - odstawienie leków jako wyjście z piwnicy, w której zamknięty przez około 16 lat był Kaspar Hauser.
Wiek ma w wypadku Dory ogromne znaczenie, jeśli nie 16, to około. W sztuce o jej przebudzenie cielesności chodzi głównie. Bo to ten wiek i niby uniwersalne mogłoby być, rezonując z jakąś Euforią (takie tylko skojarzenie, bez dalszego ciągu, bo nie oglądałem) a może z Białym małżeństwem (o tym jeszcze kiedyś mam nadzieję, bo Różewicza przypominać trzeba wciąż i wciąż) bardziej, ale sytuacja wymyślona przez Bärfussa tym się różni, że bohaterka, jak to każde „dzikie dziecko”, nie ma świadomości, że ta najbardziej podstawowa sfera ludzkich pragnień podlega totalnej opresyjności, a więc, w konsekwencji, jest szczególnym źródłem hipokryzji wielkiej tak bardzo, że chciałoby się tu, odbiegając zwyczajowo odrobinkę, ale tylko odrobinkę, od tematu, litanię jej przejawów wygłosić, a wiadomo, że moje lewactwo podsuwałoby mi głównie przykłady tych, którzy najgłośniej o czystości moralnej prawią, skrywając w piwnicach ofiary swych pokus... bo któż ich nie ma...
Ale Bärfuss subtelniejszy jest ode mnie. Utkał swój kilim z sytuacji zwyczajnych. Do tego stopnia, że jeśli za bardzo uwewnętrznione mamy dwójmyślenie, możemy nie dostrzec konfliktu. Tłumacząc sobie, jak to już my dorośli, zwykliśmy mówić: no taki jest świat i trzeba się z tym pogodzić, a jak ktoś nie bardzo, to pewnie niedojrzały i wydorośleć powinien... Lubię ten slogan dorosłości i dojrzałości, który ma świadczyć o wyższości tego, z czyich ust spływa, a i utwierdzaniem w konformizmie bywa nierzadko.
Dora lubi się „pieprzyć”. I w zależności od tego, na jakiego widza trafi ten spektakl, reakcje mogą być bardzo skrajne. Bo pewnie oburzenie i przekonanie, że tylko o tym ten kolejny przejaw lewackiej krucjaty przeciwko wartościom. A przecież nie tylko o tym.
O psychiatrii i antypsychiatrii, czyli o lekach modelujących twarze bez wyrazu i uczuć. Dora zapytana przez lekarza, czy wierzy, że jest zdrowa odpowiada „Zaczyna mi się katar”. Wraca tu to romantyczne pytanie o pojęcie normalności, czyli zdrowia psychicznego.
Jest też o aborcji.. i to niejednoznacznie. Dora usuwa dziecko i na pytanie, czy bardzo bolało, odpowiada: „Wcale. W końcu w dzisiejszych czasach to żadna wielka sprawa”. Powtarza, co wcześniej usłyszała. Bo to też o edukacji, która każe powielać, powtarzać, gdy wypowiadane zdania są pozbawiane kontekstu, zalatują sztucznością albo obnażają. Bo Dora chce nauczyć się tego świata, chce być jak dorośli, więc powtarza ich zdania. Ale jej rodzice rozmawiają też o tym, jak by to było, gdyby Dora się nie urodziła (ten mój eufemizm daje mi do myślenia). A Dorę już poznaliśmy, to już nie zygota, więc warto i to mieć w świadomości, gdy o tym myślimy.
No i wiele innych. Erotyczne fantazje skrywane za wyliczaniem zakazów, które jakoś tak jakby z lubością przywoływane... paradoksy ludzkich pragnień.
Jakob Wasserman, autor powieści o Kasparze Hauserze z 1908 roku, napisał: „Chodzi tu o jedyny znany przypadek w historii ludzkości, kiedy człowiek narodził się dopiero będąc dorosłym [...] Hauser był namiastką człowieka. Bez rozumu, bez mowy, niecywilizowany - jak ktoś, kto spadł z innej planety. Dopiero, gdy Kaspar niespodziewanie trafia w nowe otoczenie, rozwija się to, co było w nim spontanicznie ludzkie. W końcu, gdy został zamordowany, zaczęto szukać w nim jakiejś deformacji. Nikt jednak nie spostrzegł, że deformacja tkwi w społeczeństwie mierzącym wszystkich jedną miarą”.
Pamiętając o śmierci Kaspara, wyjazd Dory do Rosji w zakończeniu można interpretować na kilka sposobów. Różne też mogą pojawić się sugestie w spektaklu, co do tego, jak ta historia dalej być może. Wyczulałbym reżyserów na ten moment. 
Wyjście Dory.

 Nie wiem, czy to najlepszy wpis z okazji święta kobiet ☺

 

Lukas Bärfuss: Seksualne neurozy naszych rodziców

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz