wtorek, 2 marca 2021

Moje problemy z kozetką


 

Co niektóre moje wpisy wskazują na jakieś moje problemy, którymi pewnie niejeden płatny specjalista, niczym Wolf z Pulp fiction, chętnie by się zajął (ale czy ten ja na tym blogu to na pewno Ja, może to kreacja jakowaś nie tylko nieświadoma [bo taka jest zawsze, nieustannie staramy się przecież wpłynąć na to, jak jesteśmy postrzegani] ale i świadoma, może to tylko narrator, za którym skryty żywy autor, ten, o którym Gombro: „Ja! Duch! Sam żywy! Duch!” [taka mała dygresja, by zasiać wątpliwość, co do prawdziwości niektórych niemalże ekspiacyjnych, jeśli tak można by powiedzieć mimo że z religią to nic a nic, wątków w tym tu pisaniu]), dlaczego więc zarzekam się, że raczej nie skorzystam z sesji z kozetką w roli głównej, jak to kilka dni temu uczyniłem?

I od razu może ważne zastrzeżenie – to nie jest tekst przeciwko psychoterapii; jeśli ktoś ma poczucie, że mu pomaga, to na zdrowie; mój wpis to tylko mała próba wyjaśnienia, dlaczego bywają tacy (jak ja), którzy mają dystans,

niestety.

Nie mam wątpliwości, że otacza mnie wielu ludzi, dla których pomoc dobrego psychoterapeuty mogłaby się okazać zbawienna. Dobrze by było, gdyby w efekcie takich polemik i sporów, sceptyków z praktykami, pełnienie zawodu psychoterapeuty było bardziej weryfikowalne, by podlegało kontroli dającej potencjalnym klientom pewność, że otrzymają w pełni (na tyle, na ile współczesna nauka daje taką możliwość) profesjonalną pomoc. Mój wpis jest jedynie świadectwem mojego wszechogarniającego sceptycyzmu, wynika z poczucia satysfakcji związanej z lekturą tekstów, które ten sceptycyzm ugruntowują i stanowi kolejną okazję, by pogimnastykować umysł pisząc.

A ostatnio ten mój sceptycyzm wobec terapii różnorakich znalazł pożywkę w szeregu wypowiedzi, na które warto troszku. Nie wiem, czy to dobrze, że moje wątpliwości zyskały w nich wsparcie (bo jednak bardziej przemówiły do mnie te sceptyczne, może dlatego, że w tej bańce jestem), bo w konsekwencji definitywnie odcinam sobie taką, poprzez pomoc „specjalisty” (cudzysłów wyjaśni się sam za chwilę), możliwość pozytywnego (choć są świadectwa szkodliwości przecież) wpłynięcia na mą kruchą psyche. Niezależnie od tego, jak trudno już i tak byłoby mnie przekonać. I jak zwykle, zdany pozostaję na siebie (filmy, Szekspira i książki J)…. Ech…

Na początek cytat, gdzieś tam ze środka polemiki (dla mnie chyba jeden z najważniejszych argumentów Tomasza Witkowskiego): „Dzisiaj w Polsce brakuje jakichkolwiek uwarunkowań prawnych wykonywania zawodu psychoterapeuty. Może nim zostać dosłownie każdy, kto założy działalność gospodarczą. Skrzywdzony pacjent nie ma możliwości dochodzenia swoich praw u Rzecznika Praw Pacjenta, bo usługa terapeutyczna nie jest w świetle prawa usługą medyczną. Szukając zadośćuczynienia przed sądem napotyka na pustkę prawną – ponieważ nie zostały określone jednoznaczne warunki prowadzenia psychoterapii, niemożliwością jest również wykazanie błędów w jej prowadzeniu”. Niestety, nie można psychoterapii nazywać leczeniem a uwiarygodnienie osoby, której zawierzamy swoje życie psychiczne, jest niemal niemożliwe, bo bronić jej będzie osoba z tej samej gildii.

Wszystko zaczęło się (dla mnie, bo spór toczy się od lat) od tekstu, wspomnianego już, Tomasza Witkowskiego Bujany fotel z wachlarzem. Skąd wiemy, czy psychoterapia w ogóle działa zamieszczonego w Krytyce Politycznej. Na postawione w tytule pytanie autor w sumie nie odpowiada. Skuteczność psychoterapii nie jest w zasadzie dzisiaj podważana (choć bardzo duże wątpliwości budzi sposób jej, tej skuteczności, mierzenia). Istotniejsze są inne pytania, na co zwraca uwagę Cveta Dimitrova w podcaście TOK FM Działa, ale co i jak? – w jaki sposób? kiedy? w stosunku do kogo? na jaki rodzaj zaburzeń? jaka modalność, do czego jest najbardziej odpowiednia? A na rynku jest 600 „różnych modalności psychoterapeutycznych” (tak to się fachowo nazywa) i nie mamy szczególnego wpływu na to, która w naszym konkretnym wypadku będzie zastosowana. Musimy kierować się zaufaniem do terapeuty, który pewnie wie.  A lektura całej tej polemiki pozostawia wrażenie, że wyegzekwowanie czegokolwiek, po terapii, którą uznamy za nieskuteczną, jest w praktyce niemożliwe. To prawie tak, jakby ścigać księdza za to, że grzech, z którego żeśmy się wyspowiadali, pokutę rzetelnie, a w nocy i tak Dusiołek nam na piersi siada i szepce do ucha, jak podli jesteśmy. Widocznie nieszczera ta spowiedź… i to samo powie terapeuta proponując kontynuację i biznes się kręci. No właśnie, to też jedna z wątpliwości, którą z kolei budzą teksty niby polemiczne wobec zarzutów Witkowskiego – ich autorzy (autorki) ewidentnie mają do czynienia z konfliktem interesów – bronią rzeczy, na których zarabiają (przeważnie zdecydowanie lepiej niż belfrzy, więc nie ma wątpliwości, że przemawia przeze mnie resentyment czy prościej – zwykła małostkowa ludzka zawiść). To zadziwiające, że ludzie potrafią tak latami… bywa, że efektu nie ma, a oni wciąż płacą; biorąc pod uwagę, jaki będzie stan zdrowia psychicznego naszego społeczeństwa po pandemii (jeśli kiedykolwiek się skończy), to chyba najlepszy biznes na  najbliższe lata, więc nie dziwię się psychoterapeutom, że tak protestują (nazywają to polemiką, ale jakoś trudno w ich tekstach znaleźć rzeczywiste argumenty) przeciwko wszelkiemu sceptycyzmowi wobec ich profesji, bo przecież to ich być albo nie być.

W tekście Witkowskiego pojawia się postać Vikrama Patela, indyjskiego psychiatry, który przyczynił się do rozpowszechnienia w świecie przekonania, że istnieją zdecydowanie prostsze i równie skuteczne metody oddziaływania na sfaulowaną psyche. Może się ich nauczyć przeciętnie inteligentna osoba z podstawowej opieki medycznej czy społecznej i stosować je wręcz bezpłatnie. Skuteczność psychoterapii może wynikać po prostu z tego, że żyjemy w czasach, w których wizyta w gabinecie terapeuty stanowi jedyny moment, gdy ktoś jest gotów (za niemałe pieniądze często) nas wysłuchać, porozmawiać (często przecież może to być kontakt z osobą interesującą i inteligentną), zaakceptować cokolwiek byśmy nie powiedzieli (niezbędne są pytania we właściwy sposób zadane, ale co niektóre z nich są przecież treścią memów, co nie zmienia faktu, że może warto czasami zadać bliskiej nam osobie, zwierzającej się z nieprzyjemnego przeżycia, pytanie jak się z tym czułaś? a później uważnie wysłuchać odpowiedzi).

Kilka razy wspomniałem o skuteczności terapii, co nie bez znaczenia, gdy się na nią decydujemy, a przecież kryteria służące jej ocenie nie są oczywiste. Tomasz Stawiszyński, w przytoczonym już przeze mnie podcaście, zwraca uwagę na to, jak wszelkie próby uwiarygodnienia różnych szkół terapeutycznych słabo są zakorzenione w najnowszych badaniach dotyczących funkcjonowania mózgu. A to przecież jedna z najważniejszych rzeczy – skoro mam mieć do kogoś zaufanie, zawierzam mu jakość mego życia psychicznego (no dobra, dodam jeszcze raz – płacę za to niemało), to przekonanie, że siedzi obok mnie ktoś nieustannie pogłębiający swą wiedzę (Stawiszyński wspomina o Carlu Strengerze, izraelskim psychoanalityku, który w swoich licznych książkach zwracał uwagę na to, jak bardzo jego środowisko jest hermetyczne także w znaczeniu odporności na zmiany w myśleniu o psychologii)  na temat funkcjonowania tajemniczego ludzkiego organu mózgiem zwanym, ktoś, czyj format intelektualny nie budzi mej wątpliwości, jest bezwzględnie niezbędne. I gdy zadaje pytanie czy chcesz o tym porozmawiać, to jest gotów na dużo dużo więcej niż mentalne przytulenie. Wprawdzie autorki tekstu polemicznego Psychoterapia pomaga, Witkowski myli się i szkodzi wskazują na szereg badań świadczących o pozytywnym oddziaływaniu terapii, lecz  bardzo trudno, a czasami jest to wręcz niemożliwe, by odpowiedzieć na pytanie, jaki czynnik spowodował tę zmianę na lepsze. Między innymi z tych różnych badań wynika, że to osobowość terapeuty miała znaczący wpływ na poprawę kondycji psychicznej… kogo? pacjenta chyba nie, bo to jednak, mimo że niektórzy nadużywają tego pojęcia, nie jest to leczenie, a z kolei słowo klient chyba nazbyt upraszcza, a wbrew pozorom tego nie chcę… Nie mam kompletnie żadnych oporów, by z kimś mądrym szczerze pogadać, nawet o najbardziej wstydliwych rzeczach… ale przecież nie mam wątpliwości, i teraz pewnie kogoś obrażam, że wstukując w wyszukiwarkę Psychoterapia Gdańsk, najprawdopodobniej na kogoś takiego nie trafię (wiem wiem, sprawdzić trzeba, ale nawet nie odpowiem na taką wskazówkę).

 

Znajduję się w dość dwuznacznej sytuacji. Sporą część życia poświęciłem na studiowanie psychoanalizy i nie obyło się to nawet bez fascynacji (to istotne, bo duża część polemiki, której dotyczą powyższe teksty, dotyczy psychoterapii psychodynamicznej właśnie w poglądach Freuda zakorzenionej), nieobojętna jest mi psychologia i nadal od czasu do czasu coś tam, by jeszcze czegoś na temat tych naszych pokrętnych życiowych narowów się dowiedzieć, a mam opór wobec tego siedzenia na przysłowiowej kozetce. Może częściowo wynika to z tego, że te wszystkie moje lektury uzmysłowiły mi jedno, co dość oczywiste, jesteśmy wciąż nieodgadnieni, każda teoria tylko coś tam, jakiś skrawek i tak tylko trochę. Za dużo czytałem i słuchałem takich, którzy, gdy już jakąś teorię sformułowali albo poznali, to później, jak ci śledczy  w tunelu epistemologicznym, którzy często zwiedzeni dowodami układającymi się w spójną całość, nie dostrzegają śladów niepasujących do ich teorii i stawiają przed sądem niewinnego. Mam pełną świadomość, że to nasze życie psychiczne podlega pewnym prawom, ale naiwnie się łudzę, tak romantycznie, że jest też w nas zawsze coś, co tym schematom nie podlega. Przede wszystkim chyba jednak nie mam zaufania do profesjonalizmu tej osoby, która w gabinecie jednego po drugim, jak w fabryce Forda… ale serial Bez tajemnic bardzo lubię i nawet o jednym z wątków mam ochotę napisać, bo to borderline… bo ja, czyli ten, którego na tym blogu kreuję, to nie tylko chorobliwa zazdrość J

 

 

Linki (podane w kolejności, w której warto ogarniać temat):

Tomasz Witkowski: Bujany fotel z wachlarzem

Naukowe Towarzystwo Psychoterapii Dynamicznej: Psychoterapia pomaga, Witkowski się myli i szkodzi

Sekcja Psychoterapii PTP: Niekompetentni krytycy-harcownicy korzystają z zainteresowania psychoterapią

Tomasz Witkowski: O obrazie uczuć terapeutycznych

Czy każdy potrzebuje terapeuty - pomoc czy przemysł?

Tomasz Stawiszyński, Cveta Dimitrova: Działa, ale co i jak?

Agnieszka Popiel: Czy lekarstwo leczy chorobę?

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz