niedziela, 6 sierpnia 2017

Sexy Durga

Sexy Durga
Durga to jedno z imion bogini Kali. Imię takie nosi także bohaterka filmu S. Kumara, z Indii oczywiście. Zbieżność nieprzypadkowa. 
Zaczyna się od rytuału służącego przebłaganiu przywołanej bogini. Dokumentalna rejestracja ukazuje intrygujące i szokujące zabiegi na ludzkim ciele, na które gotowi są mężczyźni (bo tylko oni brać udział mogą, już tu paradoks wykluczenia i czci oddawania), by poprzez doświadczany ból otrzymać łaskę wysłuchania (kojarzyło mi się to z rytuałem słońca w "Człowieku zwanym koniem"). Ten stosunek do bogini - kobity mógłby sugerować, że mamy do czynienia ze społecznością, w której właśnie ta płeć wynoszona jest na piedestał, czczona, szanowana, a przede wszystkim - ciesząca się pełnym poczuciem bezpieczeństwa. Zasadnicza część filmu, już w pełni fabularna, ukazuje rzeczywistość zgoła z innej bajki (nie na miejscu to określenie, bo to inna zdecydowanie opowieść) i zaprzecza tak naiwnie wyciągniętym wnioskom.
Durga i Karim (imię, które w południowej części Indii noszą mężczyźni wyznania islamskiego, co już stawia parę w dwuznacznym świetle z punktu widzenia tych, którzy lubią, żeby było 'normalnie', czyli biały z białą, czerwony z czerwoną a biało-czerwony z biało-czerwoną) w dość niejasnych okolicznościach (i niewiele się o nich dowiadujemy w dalszej części filmu) łapią w nocy na stopa furgonetkę (w ostatnich latach, choć podobno nie tylko, teraz po prostu więcej się o tym mówi, miały miejsce liczne gwałty i często furgonetki są wykorzystywane do uprawiania tego zbrodniczego procederu), w której siedzi dwóch młodych mężczyzn. I dalej mamy już do czynienia ze specyficznym filmem drogi. Durga i Karim konfrontują się z opresyjnym, ale tylko (?!) na poziomie werbalnym, zachowaniem czwórki (bo jeszcze dwóch dochodzi) facetów. Kilka razy wysiadają, tamci przepraszają, przekonują, że niebezpieczna okolica i że nie mają sumienia ich zostawić, że już będą spokojni.... chcą dobrze, ale jakoś tak wychodzi inaczej.  Dynamiczne, robione w stylu dokumentalnym, zdjęcia nocne, pełne niedoskonałości i ekspresji budują klimat niepokoju, zagrożenia...paniki. Niby do niczego nie dochodzi (choć zakończenie jest niejednoznaczne, sugeruje stan constans, permanentne trwanie opresji i zagrożenia), ale w gruncie rzeczy w głowach tych panów, mentalnie - Durga została wielokrotnie zgwałcona. Ale jakby co, to oni przecież tylko żartowali...
Pewnie to się jakoś nazywa w religioznawstwie (antropologii?) - ta sprzeczność (poza oczywistą hipokryzją) pomiędzy niezwykle wymagającym kultem bogini (kobiety) Kali a kompletnym brakiem szacunku do jej ziemskiej reprezentacji, połączonym z przekonaniem, że to nie brak szacunku a prawo naturalne. Postawa to uniwersalna przecież: bez problemu możemy na naszym poletku wskazać panów gotowych do poświęcenia, by we wzniosłej atmosferze przespacerować (modny ostatnio termin) się do Częstochowy (nic to w porównaniu z rytuałem odprawianym ku czci Durgi), a po powrocie przeczołgać małżonkę lub traktować wpadające im w oko kobiety jako niezły towar. Gdybym, trawestując tytuł filmu Kumara, powiedział im, że w gruncie rzeczy Matka Boska jest bardzo seksowna, a ich postępowanie świadczyć może o tym, że laską jest niezłą - oburzyliby się, że bluźnię. 
"Sexy Durga" w Indiach nie była wyświetlana i wszystko wskazuje na to, że tak pozostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz