W czasie, gdy do teatru nie za bardzo, nawet gdy
od chwili do chwili uchylają drzwi i podnoszą nieistniejącą kurtynę, uruchamiam
wyobraźnię czytając dramaty. O Szekspirze wiele już było i będzie, bo on
najskuteczniej motywuje do siedzenia w domu, gdy każde wyjście naraża. Ale
bywa, że i współczesne. I to nierzadko. Ostatnio taki, który już tytułem
intryguje: Seksualne neurozy naszych rodziców szwajcarskiego pisarza Lukasa Bärfussa. Tak zwana sztuka
dobrze skrojona. Bo żadnych ekscesów postdramatycznych. Klarowne postaci i
sytuacja.
I kontekst pociągający ku dygresjom. Kolejne
wątki w tym tu pisaniu otwierający. W Transgresjach M.Janion rezonujących. Bo bohaterka główna, Dora, wśród galerników wrażliwości
powinowatych ma wielu. W lustrze odbicie nawet Kaspara Hausera dostrzec by
mogła. I to nie za plecami ale na wprost.
Legendę Kaspara można umieścić w przeróżnych
kontekstach. Dora, przeglądając się w lustrze, dostrzec może przede wszystkim
to dziecko, które poza kulturą i gdy odnalezione, to konfrontuje się ze
społeczeństwem, prowokując swym byciem Innego. W wypadku niektórych antenatów
Dory to wilki, niedźwiedzie czy też jakiś ciemny loch z czarnym człowiekiem
jawił się w snach z przeszłości, współcześnie (i Szwajcaria może być czytana
szerzej, choć pewnie swą specyfikę posiada) to leki związane z jakąś
przypadłością psychiczną (i ta okoliczność, to leczenie psychiatryczne, także
jest śladem rodowodu kulturowego bohaterki) izolują ją od życia społecznego.
Fajna ta figura przebudzenia - odstawienie leków jako wyjście z piwnicy, w
której zamknięty przez około 16 lat był Kaspar Hauser.
Wiek ma w wypadku Dory ogromne znaczenie, jeśli
nie 16, to około. W sztuce o jej przebudzenie cielesności chodzi głównie. Bo to
ten wiek i niby uniwersalne mogłoby być, rezonując z jakąś Euforią (takie tylko skojarzenie, bez dalszego ciągu, bo nie
oglądałem) a może z Białym małżeństwem
(o tym jeszcze kiedyś mam nadzieję, bo Różewicza przypominać trzeba wciąż i
wciąż) bardziej, ale sytuacja wymyślona przez Bärfussa tym się różni, że bohaterka,
jak to każde „dzikie dziecko”, nie ma świadomości, że ta najbardziej podstawowa
sfera ludzkich pragnień podlega totalnej opresyjności, a więc, w konsekwencji,
jest szczególnym źródłem hipokryzji wielkiej tak bardzo, że chciałoby się tu,
odbiegając zwyczajowo odrobinkę, ale tylko odrobinkę, od tematu, litanię jej
przejawów wygłosić, a wiadomo, że moje lewactwo podsuwałoby mi głównie
przykłady tych, którzy najgłośniej o czystości moralnej prawią, skrywając w
piwnicach ofiary swych pokus... bo któż ich nie ma...
Ale Bärfuss subtelniejszy jest ode mnie. Utkał
swój kilim z sytuacji zwyczajnych. Do tego stopnia, że jeśli za bardzo
uwewnętrznione mamy dwójmyślenie, możemy nie dostrzec konfliktu. Tłumacząc
sobie, jak to już my dorośli, zwykliśmy mówić: no taki jest świat i trzeba się z tym pogodzić, a jak ktoś nie bardzo,
to pewnie niedojrzały i wydorośleć powinien... Lubię ten slogan dorosłości
i dojrzałości, który ma świadczyć o wyższości tego, z czyich ust spływa, a i
utwierdzaniem w konformizmie bywa nierzadko.
Dora lubi się „pieprzyć”. I w zależności od
tego, na jakiego widza trafi ten spektakl, reakcje mogą być bardzo skrajne. Bo
pewnie oburzenie i przekonanie, że tylko
o tym ten kolejny przejaw lewackiej krucjaty przeciwko wartościom. A
przecież nie tylko o tym.
O psychiatrii i antypsychiatrii, czyli o lekach
modelujących twarze bez wyrazu i uczuć. Dora zapytana przez lekarza, czy
wierzy, że jest zdrowa odpowiada „Zaczyna mi się katar”. Wraca tu to
romantyczne pytanie o pojęcie normalności, czyli zdrowia psychicznego.
Jest też o aborcji.. i to niejednoznacznie. Dora
usuwa dziecko i na pytanie, czy bardzo bolało, odpowiada: „Wcale. W końcu w
dzisiejszych czasach to żadna wielka sprawa”. Powtarza, co wcześniej usłyszała.
Bo to też o edukacji, która każe powielać, powtarzać, gdy wypowiadane zdania są
pozbawiane kontekstu, zalatują sztucznością albo obnażają. Bo Dora chce nauczyć
się tego świata, chce być jak dorośli, więc powtarza ich zdania. Ale jej
rodzice rozmawiają też o tym, jak by to było, gdyby Dora się nie urodziła (ten
mój eufemizm daje mi do myślenia). A Dorę już poznaliśmy, to już nie zygota,
więc warto i to mieć w świadomości, gdy o tym myślimy.
No i wiele innych. Erotyczne fantazje skrywane
za wyliczaniem zakazów, które jakoś tak jakby z lubością przywoływane...
paradoksy ludzkich pragnień.
Jakob Wasserman, autor powieści o Kasparze Hauserze z 1908 roku, napisał:
„Chodzi tu o jedyny znany przypadek w historii ludzkości, kiedy człowiek
narodził się dopiero będąc dorosłym [...] Hauser był namiastką człowieka. Bez
rozumu, bez mowy, niecywilizowany - jak ktoś, kto spadł z innej planety.
Dopiero, gdy Kaspar niespodziewanie trafia w nowe otoczenie, rozwija się to, co
było w nim spontanicznie ludzkie. W końcu, gdy został zamordowany, zaczęto
szukać w nim jakiejś deformacji. Nikt jednak nie spostrzegł, że deformacja tkwi
w społeczeństwie mierzącym wszystkich jedną miarą”.
Pamiętając o śmierci Kaspara, wyjazd Dory do Rosji w
zakończeniu można interpretować na kilka sposobów. Różne też mogą
pojawić się sugestie w spektaklu, co do tego, jak ta historia dalej być może.
Wyczulałbym reżyserów na ten moment.
Wyjście Dory.
Lukas
Bärfuss: Seksualne neurozy naszych
rodziców
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz