środa, 14 lipca 2010

Oczyszczenie z fatum Historii

Chciałoby się, aby taki utwór dziś w Polsce powstał (pewnie jest coś takiego, tylko ja o tym nie wiem). I dotyczył losów bieszczadzkich, kaszubskich, czy jeszcze innych... by dotyczył bohaterów, o których nie można opowiedzieć prostych i jednoznacznych historii.
Chciałoby się, by takich utworów powstało na tyle dużo, by przeorana ludzka świadomość nie była już tak podatna na demagogiczne uproszczenia polityków dotyczące historii, tej najnowszej oczywiście. Czasami sobie myślę, że może to i dobrze, iż język polityków tak jawnie już się kompromituje. Przynajmniej jak na dłoni widać jałowość ich opisu świata.
Ale być może przemawia przeze mnie naiwna nadzieja...

Po raz pierwszy czytałem powieść estońsko-fińską. I pod wrażeniem wielkim jestem...
Powieść skomponowana nader achronologicznie, a mimo to efekt jest nadspodziewanie klarowny. Dwa zasadnicze wątki nieustannie się przeplatają i wyłania się z nich uniwersalna historia okrucieństwa, zła, miłości i wybaczenia.
Liryczna historia miłosna.
I okrutna męska agresja erotyczna.
I zwracający uwagę język, który dzięki metaforycznemu skrótowi jest w stanie trafnie odzwierciedlić charakter czasu jak i mniej lub bardziej dramatycznych przeżyć bohaterów ("W tym czasie na Syberii odebrane wywiezionym złoto zdążyło się już zmienić w nowe zęby w nowych ustach i gdy złote uśmiechy szły o lepsze ze słońcem, w ich cieniu w całym kraju lęgły się uciekające spojrzenia i odwracające się twarze. Przez targi, drogi i pola niekończącą się strugą rwały poszarzałe źrenice i zaczerwienione białka. Kiedy kołchozy wzięły w twarde jarzma ostatnie już gospodarstwa, szczere słowo zapadło się w podtekst" - chyba jeden z najbardziej syntetycznych i prawdziwych opisów dotyczących czasów stalinowskich w całym naszym 'obozie').
W tle specyficzna historia Estonii, która nadzieję na niepodległość pokładała w III Rzeszy.
I nic dziwnego, skoro to pod rosyjskimi rządami utracili na wiele dziesięcioleci szanse na samostanowienie.

Męska agresja erotyczna, to zwierzę z lubością poniżające kobiety, ten potwór , któremu nie tylko o seks chodzi; można wręcz powiedzieć, że seks jest tylko narzędziem służącym do spełnienia pragnień o męskiej dominacji. Trudno to inaczej postrzegać. Chore atawistyczne pragnienie zniewolenia, podporządkowania.
W tej powieści w postaci czystej.
Tak jak w "Ładunku 200" i wielu innych utworach...
I nie ma żadnej różnicy, czy to czekista w brutalnym gwałcie upatruje jeden ze sposobów na skuteczne przesłuchanie, czy współczesny macho sprytnie przymusza naiwną dziewczynę do prostytucji...
Można by powiedzieć, że wynika to z tego, że mamy do czynienia z kobiecym postrzeganiem świata (Sofi Oksanen, niezwykłej urody, jest autorką książki). Lecz nawet gdyby to była wizja ewidentnie subiektywna, to co z tego; gdyby to właśnie był kobiecy świat przedstawiony, to miałoby znaczyć, że należy patrzeć na niego z dystansu, męskiego dystansu? Wsłuchuję się w te głosy z innej (kobiecej) rzeczywistości i czasami lekko przerażony jestem...
Książka o wieczystej niesprawiedliwości losu. I choć to nie odkrywcze, że dwie kobiety (siostry w dodatku) zakochują się w tym samym mężczyźnie, to i tak historia jest przejmująca (niezwykły początek tego wątku: "Spójrz na mnie. Mężczyzna zamilkł, obrócił się w ich stronę i akurat wtedy odwróciła się Ingel, dlaczego Aliide tak się ociąga, promienie słońca padły na jej koronę z warkoczy i - nie, nie, spójrz na mnie! - Ingel swoim zwyczajem wyprostowała łabędzią szyję, uniosła brodę i wtedy spotkały się ich spojrzenia, mężczyzny i Ingiel. Aliide od razu pojęła, że mężczyzna już nigdy jej nie zobaczy, bo widziała, jak urwał w pół słowa, jak zamarła wysuwająca się z kieszeni dłoń z papierośnicą, jak w milczeniu wpatrywał się w Ingiel, by wreszcie otworzyć pudełko, wieko zalśniło jak ostrze noża. Nie odrywając wzroku od mężczyzny, Ingel podeszła do niej, jej obojczyki lśniły, dekolt falował zachętą" - a to wszystko na cmentarzu w dodatku).
I ta, która nie została zauważona kochała aż po grób. I do końca nie zostało jej to zrekompensowane. Miłość pełna absolutnej ofiarności ale i okrucieństwa. Niespotykanego przywiązania i śmiertelnej zdrady.
A wszystko przez tak zwany kaprys... losu. Przypadek. Sekundy być może. Skierowanie uwagi nie w stronę tej, która jest w stanie całą siebie ofiarować.
Tak miało być...
Powinniśmy się przyzwyczaić do przewrotności tego gościa, który stymuluje nasze indywidualne historie. Ten Wielki Autor pewnie lubuje się w takich dramatycznie sprzężonych ze sobą emocjach. "Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy..."

Miłość niewątpliwie powinna wybaczać, ale nie usprawiedliwiać.
Ale niezależnie od tego wypada się nad losem Aliide Truu (uczciwy, wierny to nazwisko po estońsku oznacza) pochylić.
Aliide zdradza rodzinę i naród
(nawet w sumie zdradza ukochanego paradoksalnie)
i nie ma wątpliwości: jej celem jest ocalenie mężczyzny, którego kocha.
I nawet, jeżeli ta ofiara mocno nacechowana jest egoizmem (czy to możliwe? czy to nie paradoks?) to i tak jest czymś niezwykłym, czymś wyjątkowym bardzo.
Ja sceptyczny bardzo jestem...
Ja nie bardzo chyba wierzę w istnienie takiej miłości.
A gdy słyszę, że jednak istnieje, to niezmiernie zadziwiony jestem.
Aż tak się zaprzepaścić - nie pod wpływem chwilowego zauroczenia, ale przez długie, długie lata?!
Oddać się w niewolę niespełnieniu (oczywiście tam jest nadzieja, ale jej złudność jest oczywista).
Truu - wierna...
A z drugiej strony facet i jego Męska Historia. Poniósł jej konsekwencje, ale zdecydowanie większe poniosły kobiety. To też rodzaj oczywistej prawdy wyłaniającej się z książki.
Losy trzech kobiet (a może i czterech, bo przecież los Zary nosi także piętno dziadkowego dziedzictwa) okrutnie naznaczone traumą, która jednoznacznie związana jest jest z wiernością mężczyźnie. Bo choć jest on bohaterem lirycznej historii miłosnej, pełnej wzajemności, ciepła i radości (bo nie tylko o niespełnieniu jest ta książka), to nad losem kobiet zaciążył on tak samo jak zezwierzęceni czekiści. W nim nie ma oczywiście tego atawistycznego zła co w nich, ale on współtworzy Męską Historię, w której kobiety chcąc nie chcąc muszą uczestniczyć i której konsekwencje najcierpliwiej znoszą.

Wiele, wiele rzeczy jest w tej niewielkiej książeczce (i żeby zrozumieć tytuł tego posta, powieść przeczytać trzeba). Aż żal, że nie o wszystkim...
ale nie można jej zadusić słowami uzurpacji interpretacyjnej, bo ona żywa bardzo jest i pewnie długo pozostanie
Ale o jednym jeszcze muszę, czy po prostu bardzo chcę:

teatrum mundi

Mamy w książce do czynienia z kilkoma stylami opowieści, kilkoma typami narracji. Od pierwszoosobowej, poprzez personalną aż po całkowicie wyzbyty tonu osobistego styl meldunku Tajnych Współpracowników. Wiadomo, jakie niesie to konsekwencje dla oglądu świata przedstawionego.
Ale niezwykłego dramatyzmu nabiera ten utwór od początku dzięki narracji zsubiektywizowanej właśnie. Tak, początek jest kapitalny...
Rozbudowany bardzo opis sytuacji.
Spotykają się dwie obce (a jednocześnie bliskie bardzo sobie - ale o tym jeszcze nie wiemy) kobiety. Kolejne mikrorozdziały prezentują w postaci właśnie narracji personalnej sposób postrzegania świata tejże sytuacji przez każdą z nich. Ich świadomość koncentruje się na przeróżnych szczegółach.
Niezwykła gra.
Sprytu i podejrzliwości.
Nieufności i dystansu.
Obraz świata, w którym poddanie się zwykłemu ludzkiemu współczuciu może mieć śmiertelne konsekwencje. Obraz mentalności człowieka współczesnego (czy posttotalitarnego) w niezwykłym skondensowaniu.
I, jak się okazuje, gra jest jak najbardziej motywowana. To nie psychopatyczna podejrzliwość. To walka o przetrwanie. Zarejestrowana (bo odnosimy wrażenie, że jest to żywa relacja, że siedzimy w głowach obu bohaterek na przemian; tak jakbyśmy w nie wskoczyli w tym momencie właśnie, bo nikt nam nie tłumaczy na razie, kim one są i dlaczego tak przeżywają świat) subtelnymi środkami literackimi.
Jedna z tych książek, dzięki którym doświadczamy spotkania z Innym (i to spotkanie jest także jej treścią). Po raz kolejny mamy okazję uświadomić sobie, że Obcy jest wyzwaniem i szansą.

A pisałem to wszystko w schronisku (w zeszycie oczywiście, bo na kompie to teraz dopiero:-)). Nie mogłem się oderwać od tej historii i na góry tylko od czasu do czasu spoglądałem bez żalu, bo wiedziałem, że jutro (dziwne czasu pomieszanie, bo to jutro już dawno było) i tak tam wlezę. Pisałem niemal w absolutnej ciszy przysłuchując się brzęczeniu muchy, rzucając okiem na baraszkujące koty i spoglądając czasem na zieleń Bieszczad. Tylko podobna historia mogłaby się tu wydarzyć, bo tu spychacz przejechał po Historii pozostawiając miejsce na nieskrępowany rozwój natury.
I patrząc na tę pierwotność skrywającą okrutne tajemnice chciałoby się mieć nadzieję, że Prawdziwi Mężczyźni z daleka będą się trzymać od mściwych trybów Historii.
ale to nadzieja tylko

Sofi Oksanen, Oczyszczenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz