środa, 4 maja 2016

Byt zwany sprawiedliwością

Obecność Królikiewicz na festiwalu w Cieszynie była dla mnie istotnym punktem odniesienia, dzięki niej mogłem nazwać me poczucie braku obecne podczas oglądania innych filmów. 
dokładnie - braku
Szczególnie chyba w takim kontekście zapamiętam "Niewinność" (reż. Jan Hrebejk). Film,moim zdaniem, dobry (bo chodzi mi o poczucie braku w znaczeniu niedosytu; że mogłoby być bardzo dobrze, ale czegoś brak...) ale... przede wszystkim te szwy scenariuszowe: wrażenie takie miałem, jakby autorzy zadawali sobie pytanie, co by tu jeszcze? jak zaskoczyć widza? - on se już myśli, że... - a my mu tak... takie uciekanie przed oczywistościami cenne jest jak najbardziej, ale ono, by wiarygodne było, musi też i naturalne robić wrażenie. A z tym był tu problem. A przecież temat mi bliski.
Udało się autorom poplątać nieco.
Postaram się, wyjątkowo, jak pan bożek przykazał, po kolei... ku przestrodze (komu? sobie? toć ja już na pewno nie, żeby jakiś scenariusz lub inne).
No może nie po kolei, ale tak, żeby coś...
Szanowany rehabilitant, Tomasz, oskarżony jest o romans ze swoją 14 letnią pacjentką, Olinką. Dostaje od niej niedwuznaczne maile, które przechwytuje żona - ale wierzy mu, że on nic, że wierny i że tylko ona, choć już od dłuższego czasu się z nią nie kocha (chyba częściej w filmach właśnie ta męska chwilowa oziębłość jest przywoływana a nie kobieca) i ma prawo mieć wątpliwości. No i lubi do sauny razem z córką a przed wszystkim z jej koleżankami. No w wieku średnim jest, więc zrozumiałe to, dla żony także. Przecież to nic. Ale sprawę prowadzi pierwszy mąź Kamilii - Lada. Lada i Tomasz kiedyś przjaciółmi byli, ale gdy się okazało, że on jego żonę, to już po przyjaźni, ale być może chęć zemsty pozostała, bo policjant wciąż kocha. Z tego pierwszego małżeństwa pozostał upośledzony syn! którym się zajmuje głównie Lada. Taki symbol jakości ich związku (nieładne to, wiem). Więc lekarz tak nieco kreowany negatywnie jest, a policjant dobry człowiek - i to nawet w momencie, gdy Kamila wdeptuje go w ziemię w złości, myśląc, że on specjalnie to śledztwo i mówi mu, że dopiero w obecnym małżeństwie doświadczyła szczęśliwego, radosnego seksu - ona teź tak negatywnie bardziej zarysowana, bo przecież za chwilę zwierza się siostrze, że już jakiś czas nic z tego. Lekarz w areszcie, w rodzinie mały cień wątpliwości się pojawia, a policjant - paradoksalnie robi wszystko, by dowieść, ze dziewczynka skłonności do konfabulacji posiada, bo on dobry i mimo że była mu po bebechach pojechała, to on szlachetny i to do końca (zbyt? no raczej). Nie wierzą jej (poza dowódcą Ledy, który jakoś dziwnie uprzedzony jest do lekarza i on dał szansę Ledzie, by ten mógł się zemścić - niby epizodyczna sprawa a jeszcze bardziej kryształowym czyni Ledę), my też, bo jest rozmowa jej z lekarzem na osobności, która upewnia nas, że on nie (po co ona, ta rozmowa? dlaczego widz nie został postawiony bardziej w perspektywie żoninego spojrzenia, by zmierzyć się ze swymi wątpliwościami; stary to chwyt, ale potrzebny wciąż: bo jednak takim oskarżeniom, mimo skłonności wielu dziewuszek do tworzenia alternatywnych erotycznych często światów, należy wierzyć - to w ogóle jest jedna z najdelikatniejszych materii obecnych- jak tu nikogo nie skrzywdzić a jednocześnie dać wyraz sprawiedliości, zbyt łatwo o pierwsze, zbyt wiele wymaga to drugie; tak sobie myślałem: a gdyby ona prawdę mówiła? w sądzie to chyba od płci sędziego zależy, komu się bardziej wierzy, młodej dziewczynie czy facetowi w wieku średnim... ważny temat bardzo, bo tu napradę ciężko często orzec, gdzie leży prawda), że jest czysty. 
Dziewczynka okazuje się być dziewicą a lekarzowi mierzą członka w wzwodzie (tak, tak - Czesi potrafią), by wykluczyć możliość penetracji bez nienaruszania błony dziewiczej. 
Tu następuje lekkie wyciszenie historii - taki pośredni punkt kulminacyjny; przenosimy się nad rajskie jeziora, by przy niezwykłym zachodzie słońca poznać historię wieloletniego romansu lekarza z siostrą swojej żony, Lidą. Romansu, który się toczy jeszcze od czasów przed ślubem Tomasza, a jego kochanka miała wtedy 14 lat, a na dodatek była wtedy bardzo podobna do pacjentki, z którą teraz wiążą lekarza... Tu słabość kolejna: historia tego wieloletniego romansu jest po prostu opowiedziana i to nazbyt mało pomysłowe jest...
Lida tonie, a ponieważ wcześniej lekko pokłóciła się z kochankiem i ma ślady na szyi, a także kochała się z nim, bo przecieź w tym celu spotkali się nad jeziorem, to on trafia ponownie do więzienia - tym razem na pewno na dłużej. No cóż, niemal od początku nie darzyliśmy go sympatią...
A przecież niewinny był; to znaczy- nie zabił, a także, wbrew opiniom co niektórych widzów, nie miał romansu ze swą pajentką (tu wyjaśnia się sens zakwestionowanej przeze mnie sceny rozmowy lekarza z pacjetką; później jest jeszcze zeznanie dziadka dotyczące wizyty młodej pacjentki w ich domu, dzięki czemu znała rozkład mieszkania- dla policji on mało wiarygodny może być, bo już mocno chory, ale widz mu wierzy - to dla niego właśnie, by wątpliwości on nie miał i by na końcu zbyt pochopnie nie oskarżał). A widz mu nie współczuje, bo co - przez cały okres małżeństwa oszukiwał swoją źonę? Nie jest to godne pochwały, ale kto niewinny,  niech pierwszy rzuci kamieniem... wszyscy chyba niewinni, bo po wyjściu z kina można było usłyszeć: należało mu się, a z tą pacjentka musiało coś być na rzeczy, bo one takie podobne były, ta jego kochanka i ta mała, a zresztą - przecież ta jego rzeczywista kochanka miała 14 lat (więc gościu, który przekonany jesteś, że niewinnie siedzisz w więzieniu, pomyśl, czyś czasem kiedyś jednak nie popełnił czynu, za który w gruncie rzeczy zawistny Los teraz za kratki cię wsadził - nie przemawia do mnie taka wysublimowana metafizyka zakłdająca, że gdzieś tam, ponad nami istnieje jakiś autonomiczny byt zwany sprawiedliwością, o bogach nie wspominając... większość zbrodni tego świata pozostaje bez konsekwencji - politycy wiedzą o tym najlepiej), gdy zaczęli, więc - jeszcze raz- należało mu się... I dopiero, gdy takie opinie usłyszałem, przekonałem się do filmu, mimo Braku. I też pomyślałem, że warto było w kinie oglądać, by po wyjściu usłyszeć. Film stał się dla mnie akuszerką opinii; pokazał jak łatwo zmaniploać ludzkim poczuciem sparawiedliwości. 
Należało mu się.... kurna.... no był skurwielem, ale na pewno nie powinien iść do więzienia...nazbyt szybko ciskamy kamieniami, które belką w naszym oku okazać się mogą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz