poniedziałek, 10 października 2016

Autotelicznie o aktorze

Krótkie spotkanie na temat recenzji, podczas którego musiałem ponownie sam sobie i zdecydowanie przypomnieć,że nie po to ten blog, by recenzje właśnie. Że z założenia złą rzecz, czy bardzo (?), robię, bo przedmiot opisu, film najczęściej, pretekstem jest tylko, wehikułem, by ambitnie do Grotowskiego, bez związku nawet być może, ale celowo właśnie, dla pisania, które chciałem kiedyś, by bohaterem głównym, ale wiem, że czasami, a może i często za poprawnie mi to wszystko.
Nawet streszczenia potrafią się pojawić i to takie, jak pan Bóg przykazał (no może trochę przesadziłem) i wtedy dziwnie jakoś. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy mój syn, jak mu się to kiedyś zdarzyło, ma wątpliwości, czy trzeźwy byłem pisząc, a byłem, bo najczęściej tak. Bo jak normalnie, to gazetę kupić se można...a w zasadzie to w internecie. Więc pisanie; a by pisać musi być coś, o czym, ale nie ono w centrum. Jak w życiu - treści być muszą , ale ono samo w sobie jest istotą, być powinno...
a to festiwal krytyków sztuki filmowej jest Kamera Akcja
więc wydawałoby się, że ja tu nie ten
Ale podczas spotkania z Nieradkiewicz i Maciejewskim, które dotyczyć miało pisania na temat aktorstwa, bo jak sam prowadzący, ambitnie rozpoczynając, stwierdził, że to biała plama, kilka powtarzających się epitetów, że gra dojrzała albo przerysowana itd., więc jak to ugryźć, jak o tym pisać i stwierdził jeszcze, że improwizować będą, co miało miejsce, bo niewiele na temat pisania o sztuce aktorskiej było, choć sympatycznie, bo prowadzący pewnie, tak jak ja w tym pisaniu, po prostu lubi bycie w takich spotkaniach, a temat, to pretekst tylko i trudno, bym miał mu za złe, skoro dokładnie w tym momencie robię to samo z pisaniem; no i podczas tego spotkania usłyszałem, co mnie zbudowało bardzo i załagodziło kompleksy, bo często, czytając recenzje, doświadczam dyskomfortu, bo nie rozumiem, no właśnie - Maciejewski i Nieradkiewicz tak samo mają.
Mógłbym po tym spotkaniu mieć poczucie, że na moje pisanie pisaniem jest pełne przyzwolenie, bo akademickość i schematyzm skrytykowane zostały a emocjonalność i subiektywizm pochwalone...ale nie sądzę, by mówiącym chodziło o takie emocjonalne i skojarzeniowe jak moje, gdy przy końcu zdania zapominamy o jego początku. Takie jak moje pewnie też nie, bo po co...
A z aktorstwem i z pisaniem o nim to np.taki pierwszy z brzegu, sprzed chwili,  problem: czy można ocenić grę w filmie na podstawie jednej roli, gdy jeszcze dodatkowo nie wiemy, jaki aktor jest w życiu? Np. Benjamin Dickinson z filmu "Creative Control" obejrzany tu w Łodzi? Czy ta wiedza jest nam potrzebna? Czy to ważne, w jak dużym stopniu aktor obdarza postać swą osobowością? Gdy mamy więcej filmów, to wideo esej jest świetną formą służącą zestawieniu tych samych gestów, reakcji, mimiki, charakterystycznych spojrzeń. Ale przecież wcale byśmy, chyba, nie chcieli, by Al Pacino nagle zaczął inaczej chodzić i inaczej się wkurzać czy by Travolta pozbył się swego lekko tanecznego kroku, który mu pozostał z czasów, których już nikt nie pamięta.  A jednocześnie podziwiamy Nicol Kidman, która  potrafi, także dzięki charakteryzacji, ale ona przecież jest jak najbardziej jednym z aktorskich narzędzi, by nie powiedzieć środków wyrazu, przekonująco zagrać osoby z bardzo różnych bajek. Doskonałym filmem, który można by potraktować z aktorskiej perspektywy jest "Ostatnia rodzina", w której mamy zupełnie różne w sumie cztery kreacje mogące być punktem wyjścia do jakiejś próby opisania tego fenomenu, o którym można i można i szkoda, że tak niewiele tego było podczas spotkania z Maciejewskim (a było sporo o przeprowadzaniu wywiadów, że one takie przewidywalne i schematyczne a ja sobie w tym roku oglądałem na youtubie spotkania prowadzone przez tegoż podczas festiwalu w Gdyni i tam za każdym razem te same pytania padają...). A skoro o filmie o Beksińskich wspomniałem, to należę do tych, którzy nie zostali przekonani przez Ogrodnika, którego nota bene poza tym bardzo; bo jednak, jak dla mnie popis to był, ale w tym złym znaczeniu.
I tyle - tym razem bez pretekstu w postaci przedmiotu filmem lub powieścią zwanym. Czyli można....

2 komentarze:

  1. Ale bełkot. Nie wiadomo, o co tu chodzi, autor sam ze sobą dyskutuje, na znane tylko mu "rozkminy". Stylistycznie i ortograficznie szkoła podstawowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się zgadzam. Autorskie ego połączone z brakiem jakichkolwiek kompetencji prowadzi do popełniania tak bełkotliwych tekstów. I ten kompletny brak samokrytycyzmu, to przekonanie, że internet zniesie wszystko....rumieniec wstydu znaczyć będzie me oblicze nawet w trumnie.

    OdpowiedzUsuń