poniedziałek, 24 czerwca 2019

W Ardeńskim Lesie



Już na wstępie Jak wam się podoba, mamy do czynienia ze światem zatrutym ambicją niegodziwych. Ogród jest częścią przestrzeni Dworu (Oliver jest poddanym księcia Fryderyka, który przywłaszczył sobie władzę swego starszego brata), który w tym dramacie symbolizuje Zło. Biblijne paradoksy wplecione w prologu akcji wskazują, że niekoniecznie tak musiało być. I to już może być jakiś punkt wyjścia do poszukiwań bliższych naszemu światu. Przywłaszczenie władzy, destrukcja rzeczywistości, niewywiązywanie się ze zobowiązań. Coś, co było przestrzenią przyjazną, próżność i cynizm władzy przekształca w świat podstępu, przemocy, wyzysku i lęku.
Łatwo tu popaść w nazbyt publicystyczne i jednoznaczne odniesienia do Teraz.
To jest komedia, więc mogłaby nieść pociechę, ale jest ona chyba nazbyt naiwna i w związku z tym złudna.
Pocieszeniem mógłby być fakt, że do Księcia Seniora, prawowitego władcy, umykają wszyscy szlachetni i uczciwi. Ale dla współczesnego widza, utożsamiającego się z tymi wygnanymi, może to być tylko źródłem resentymentu: „wprawdzie przegrywamy, ale to my jesteśmy ci dobrzy”. Takie myślenie zapewne ma wartość psychologiczną, lecz niestety w nikłym stopniu wpływa na zmianę rzeczywistości. Mam wrażenie, że to akurat jest temat, który dzisiaj bardzo. Szczególnie w powiązaniu z jakże nierealnym zakończeniem. Widz, uświadomiwszy sobie, jak bardzo dobre zakończenie jest nie z tego świata, powinien popaść w ponurą zadumę nad przyszłym losem gorszego sortu.
Dlaczego uważam, że dobre zakończenie jest naiwne i tylko z komediowej konwencji wynika? Wystarczy cytat: „Książę Fryderyk, słysząc, że codziennie/ Najczcigodniejsi ludzie uciekają/ Do tego lasu, zebrał wielkie siły/ I poprowadził je sam, aby brata/ Otoczyć tutaj, pojmać i dać katu./ Gdy na skraj puszczy tej przybył, napotkał/ Świętego starca i wszczął z nim rozmowę,/ Po czym odrzucił zamiar swój i berło,/ Zwraca koronę wygnanemu bratu,/ A wszystkim, którzy z nim razem odeszli,/ Zwraca ich włości”.
Żaden realny władca, prezes, przewodniczący, I sekretarz… żaden…
chyba że okoliczności jakieś, ale nie Teraz
Jak wyżej zacytowany tekst wybrzmieć może dzisiaj na scenie? No to ironia być musi, to Danuta Stenka z ostatniego monologu „Poskromienia złośnicy” Warlikowskiego, w którym podległość mężczyźnie deklaruje. Te słowa powinny być tak wypowiedziane, by widz wyszedł z teatru z nadszarpniętą nadzieją.

Czym jest Las Ardeński w tej sztuce, która, co ważne bardzo, przecież nie o władzy a o miłości i pewnie to na scenie bawić nas będzie.
Las Ardeński jest przestrzenią wolności ale i wygnania przecież (mimo słów Celii: „wolność czeka nas tam, nie wygnanie”). Do tej sielankowej przestrzeni rodem z literatury przecież nikt nie udał się dobrowolnie. Już to powinno dawać do myślenia. Że dopiero porażka, zdrada, wygnanie pozwala człowiekowi doświadczyć wolności, docenić naturalny stan bytu.
Gdybyż to była realna przestrzeń… ale przecież tak nie jest. Las Ardeński jest przestrzenią wziętą z literatury i jednocześnie stanowi do tej literatury komentarz. Jakież to pole do popisu dla współczesnego twórcy. Wykreować idealną przestrzeń wyobrażoną dzisiejszego wygnańca rodem z gorszego sortu (chyba znowu to nazbyt publicystyczne by było) albo bardziej ogólnie i uniwersalnie – zmęczonego (czym zmęczonego, to już sprawa szeroka i indywidualna) światem inteligenta a może i humanisty, jeśli takowi się jeszcze ostali. U Szekspira jest to przestrzeń zakorzeniona w sielance, która, z błąkającymi się wśród owiec pasterzami wyznającymi na każdym kroku swą miłość (autor dramatu oczywiście dekonstruuje to klasyczne wyobrażenie), dla dzisiejszego widza jest raczej nazbyt odległą tradycją. Gdzież jest ten świat dzisiejszego idiotes, człowieka skupionego na swej prywatności, dystansującego się do polis? (oj, zaczyna mi to pachnieć taką „Salą samobójców” czy też „Oną” – czy to mógłby być dzisiejszy Ardeński Las i czy można z niego powrócić? zakładając, że zakończenie dramatu jest rodem z bajki, można powiedzieć, iż niemożność powrotu jest wpisana w tę sztukę; przyznaję – bardzo to radykalna propozycja, bliższe dramatowi są pewnikiem dialektyczne konfrontacje J. J. Rousseau z Gombrowiczowskim wyobrażeniem prostego ludu utożsamianego z psim bytem zawartym w „Ferdydurke”, ale chyba znowu przesadziłem, bo zacząłem już niemal wyobrażać sobie Febe podobną do Hanki z „Chłopów” Garbaczewskiego, a przecież nie należę do grona jego fanów; powróćmy może do Szekspira, bo u niego jest już wystarczająco i nie trzeba aż tak bardzo jechać po bandzie aktualności i dekonstrukcji, bo sielanka jest tropem potraktowanym z dystansem już przez samego Szekspira)
W tych pięknych okolicznościach przyrody panują bezwzględne prawidła świata kapitalistycznego. Bogaci wykorzystują biednych pasterzy, którzy wypasają nie swoją trzodę. Za trochę jadła płaci się czystym złotem. Rdzenni mieszkańcy tych ziem, czyli zwierz dziki, pada łupem bezwzględnych najeźdźców, czyli wygnańców (czy uchodźców?). miłość duchowa wypierana jest przez naturalną (nomen omen) chuć. Zresztą pasterki nie grzeszą urodą, więc utwierdzanie z nimi związku za pomocą sakramentu byłoby nazbyt wielką lekkomyślnością. A w zimie, jak to w zimie, jest zimno i niełatwo się z tym pogodzić. O zapachu rąk tych ludzi prostych między innymi, może nie trzeba już wspominać.
I choć Książę Senior chwali to miejsce („słodszym nam się wydaje to życie/ Niż tamto dawne w złoconym przepychu”), to trudno go nie podejrzewać, że racjonalizuje on swą sytuację jedynie. Pytanie jak trwała pozostanie jego przemiana, pozwalająca mu czytać  z księgi natury („nasze życie, pozbawione zgiełku,/ Słyszy drzew mowę, poezję strumieni,/ Kazania głazów, z wszystkiego zysk ciągnąc”) a na agresję reagować łagodnością („Siłą grzeczności tu zdziałasz/ Więcej, niż swą zyskasz grzeczności” [swoją drogą chwilę wcześniej daje wyraz swemu poczuciu wyższości wobec człowieka prostego {oj znowu mi się aktualne bardzo skojarzenie nasuwa z oceną formułowaną pod adresem lepszego sortu tym razem…}: „Czy nienawidzisz dobrych obyczajów,/ Będąc prostakiem bez żadnej grzeczności?” a i posądzony o chamstwo Orlando nie wolny jest od takich uprzedzeń: „Sądziłem, że mnie dzicz tutaj otacza,/ I szorstko chciałem wolę mą narzucić”]). Tym bardziej, że sam stwierdza: „czas lepszy był nam znany […]/ I chleb jedliśmy wśród uczciwych ludzi”. A więc racjonalizacja zgodna ze słowami Amiens’a: „To twe szczęście, panie,/ Że umiesz losu niełaskę tłumaczyć/ W umiarkowanym tak i słodkim stylu”. Hierarchia światów jest jasna a wygnanie wygnaniem jest a nie wyborem wolności. A czy pozytywne doświadczanie świata pozostanie trwałym elementem przemiany? Śmiem wątpić. I gdybym ja wystawiał tę sztukę, to starałabym się, by w jak największym stopniu podszyta była sceptycyzmem. Który przecież co i rusz nasuwa się podczas lektury.
Ale Las Ardeński to także ten nieszczęsny gender….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz