czwartek, 13 sierpnia 2009

Mały szkic po maratonie

Szekspir wchłaniający w siebie wszelakie problemy współczesne;
marzenia i kompleksy kolejnych pokoleń twórców;
i ciągle uniwersalny - ciągle udowadnia, że istnieją sprawy, które spędzały sen z powiek zawsze...
A jednocześnie - o czym nie należy zapominać, bo dla niego samego była to przecież sprawa podstawowa - nadal potrafi po prostu bawić, czy też wytrącać z równowagi. Obie rzeczy równie ważne w sztuce, której podstawą jest opowiadanie historii.
Co mi się myślało przez te dziesięć dni, gdy po codziennej dawce iluzji scenicznej smakowałem gorzki smak wieczornego napoju? Czasami w chaotycznej rozmowie próbując uchwycić sens przemykających myśli. Czasami powstrzymując drżenie kolan, czasami z lekkim uczuciem niedosytu.
Próbując nieudolnie wniknąć w ulotny sens scenicznych znaków.
Teatr Szekspira na wiele sposobów mówi nam o nieustanej grze. O wchodzeniu i wychodzeniu z roli. O pamięci nieskończonej ilości tekstów i konwencji. O próbie odnalezienia w tym gąszczu słów i gestów Słowa własnego. Temat, który dla aktora jest oczywisty, dla widza nie zawsze. Domowy teatr może być sposobem na poradzenie sobie z różnego rodzaju frustracjami. Odegranie sytuacji Hamleta pozwala na wewnętrznej scenie pożegnać się z ojcem, który porzuca rodzinę. Ale też, już bardzo niekameralnie, zmierzyć się z przytłaczającą artystę tradycją. Gra z kanoniczną wersją "Hamleta" uzmysławia współczesnym aktorom, że pozostaje nam już tylko powtarzanie (?). Trudno uwolnić się nie tylko od gestów i sposobu wygłaszania roli, ale także od technicznego sposobu realizacji spektaklu. Człowiek, uwięziony już na zawsze w stworzonej przez siebie technicznej cywilizacji, upodabnia swoje funkcjonowanie do specyfiki dzieła filmowego; a dzisiaj zapewne także i do poruszania się na ekranie postaci z gier komputerowych, czy z gier RPG. A gdy nagle, na moment, projekcja jest przerwana i znika punkt odniesienia, utrwalony w tradycji wzorzec - trudno znaleźć motywację do jakiegokolwiek działania a ludzie zalęknieni i zagubieni oczekują na scenie podniety do dalszego działania. A jeżeli udaje im się pobyć troszkę po swojemu - to dzieje się to niebezpiecznie blisko śmiertelnego finału.
Można też inscenizując "Hamleta" zapomnieć o tym, że w tym uteatralnionym świecie, w którym nie można mieć do nikogo - także i do siebie - zaufania, istnieje jednak wierny Horacy, który przynajmniej zachowa o nas dobrą i w miarę prawdziwą (bo przecież wynikającą z przyjaźni) pamięć. Wystarczy, że tzw. przyjaźń nie jest rozpisana na trzy role, ale na jedną - i tym jedynym przyjacielem jest Horacy zrośnięty z Guildensternem i Rosencratzem w jedną postać... która jest także częsciowo i samym Hamletem (a wydawałoby się, że kto jak kto, ale ja sam jestem dla siebie najwierniejszym przyjacielem).
I - paradoksalnie - można zginąć z pełną wiedzą i świadomością teatru, w którym uczestniczymy, a więc z premedytacją uczestniczyć w ostatecznym śmiertelnym pojedynku. I nie tylko o samą smierć tu idzie (bo nie Szekspir ją wymyślił), ale także o sposób i moment...
Ale można też opowiedzieć historię Otella, w której Jago i Cassio związani są przyjaźnią nieznaną w tym świecie. Taka przyjaźń także kończy się tragicznie. Bo choćbyśmy bardzo chcieli, nie jesteśmy w stanie uciec przed niełatwymi wyborami. A nasza urażona godność pozstawić może za nami tylko zgliszcza.
"Hamlet znowu chowa się za telewizorem". Szekspir coraz częściej chowa się za różnego rodzaju mediami. Czasami nie chcąc oglądać dokonań wspólczesnych twórców, czasami, aby im pomóc w powiedzeniu czegoś ważnego o świecie dzisiejszym.
Prospero na wóżku inwalidzkim - niczym w "Roku 1984" - kontroluje za pomocą wszelkich technicznych służących inwigilacji wynalazków poczynania wszystkich, którzy zostali wrzuceni na jego wyspę. I wszyscy, łącznie z nim, zostali do tego przymuszeni.
To już nie są czary, to współczesne stechnicyzowane i zbiurokratyzowane państwo (niekoniecznie policyjne z nazwy), w którym ukryty za kurtyną Ariel wykonuje wszelkie polecenia wodza (i nie ma znaczenia, czy ma na to ochotę).
Antonio może być bliskim ziomem z więzienia ale i operatywnym biznesmenem. Klaustrofobiczna wizja uwięzienia człowieka w klatce wszechobecnej finansjery. Świat, w którym za nieuregulowane kredyty płacić trzeba własnym ciałem. Nieustanny stan zagrożenia i ciemność. Gdy pojawia się jasność, mamy świadomość fikcji, nierealności... bajki...
bo z więzienia pt. banki nie ma wyjścia; poranek jest poza nadzieją
Klatki, które nie pozwalają na autentyczne spotkanie z drugim człowiekiem.
Przyjaźń jest albo tylko miłą sercu nadzieją, albo musi być wystawiona na tragiczną próbę. I choć Bassanio zdołał uratować i przyjaźń i miłość, to nie wierzę, że nie pozostał mu cień, który już nie pozwala bezgranicznie wierzyć i w jedno i w drugie.
Cała nasza rzeczywistość to słynny Szekspirowski teatr, nieustanny spektakl odgrywany przez elfy dla swego pana Oberona i królowej Tytanii. Co jest snem? Co rzeczywistością?
Pozostaje w pamięci monolog Heleny, wypowiedziany nie ze złością, nie z żalem, nawet nie z miłością - ale pełen bólu...
"Nieprzyjemny jesteś dla mnie wszędzie:
W świątyni, w mieście, na otwartym polu.
To, jak mnie krzywdzisz, jest obrazą mojej
Płci. Nie możemy przecież wzorem mężczyzn,
Walczyć o miłość tą czy inną bronią;
Kobieta po to jest, by walczyć o nią.
Pójdę za tobą: z piekła niebo zrobię,
Choć ukochana dłoń zamknie mnie w grobie".
(Barańczak oczywiście)
I choć to wbrew tekstowi, to można zapomnieć o tym, że są to słowa kobiety. Można zapomnieć, bo przecież i w tym teatrze i w wielu spektaklach permanentnie mamy do czynienia z kłopotami człowieka z własną tożsamością płciową. Zaczyna się to od oczywistej elżbietańskiej konieczności nakazującej odgrywanie ról kobiecych przez młodych chłopców, jest obecne w przeróżnych przebierankach męsko-damskich wpisanych w teksty, ale też zastanawia, gdy przyjaźń męska niebezpiecznie zbliża się do miłości bynajmniej nie rodzicielskiej.

A więc można pomyśleć, że niekoniecznie są to słowa kobiety.
Że jest to teatr o ludzkim pragnieniu miłości, o jego godności i braku nadziei jednocześnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz