niedziela, 13 września 2009

Słowacki wróg publiczny

Janosik...
Kolejna wersja wyjętego spod prawa.
Nasz (no, powiedzmy, że nasz) wróg publiczny, w przeciwieństwie do tych z Zachodu, żyje daleko w czasie i przestrzeni od cywilizacji. Jak na Słowian przystało, jest to historia opowiedziana na tle malowniczej, niemal pierwotnej natury a rozgrywa się w środowisku kochających się ludzi, ceniących sobie bardzo wartości rodzinne górali. Cenią oni sobie także pogańskie obyczaje. Sobótkę przede wszystkim - zmysłowe święto narodzin lata. Ale i ślub zbójnicki i pogrzeb także odbywają się jakoś tak nie po chrześcijańsku. Rola księdza zresztą także postrzegana jest bardziej magicznie: dziecko płacze nieustannie, znaczy - trzeba je ochrzcić. Większym wzięciem w tym środowisku cieszy się miejscowa czarownica i babka (Szaflarska wciąż i wciąż w świetnej formie - mistrzostwo) Janosika znająca przeróżne starożytne środki na cierpienie ciała i duszy.
Ale główny bohater jakoś chyba szczególnie tym pogańskim klimatem nie przesiąknął (choć wspomnianej już zmysłowości troszkę w filmie jest).
Jak zresztą i żadnym innym...

"Sławianie, my lubim sielanki"
(nie znaczy to, że nie ma w filmie scen okrutnych; Janosik nie jest bohaterem sentymentalnym, ma być bohaterem romantycznym - ale jeżeli nim jest, to chyba najbardziej byłby to Kordian, który nie bardzo wie, na czym mu zależy; ale Kordian ma przynajmniej poczucie, iż targa nim "sto żądz", a Janosik, wbrew oczekiwaniom i inaczej niż to jest we francuskim "Wrogu publicznym", nie jest typem bohatera, którego podczas wojny nauczono zabijać i który nie potrafi wrócić do zwyczajnego życia; na pewno nie jest powracającym z Czeczenii rosyjskim weteranem...)

Poza tym jest człowiekiem... dobrym, nawet zwyczajnym - wyróżnia go tylko to, że świetnie strzela i nieźle potrafi się posługiwać szpadą. Ale - co niezwykle istotne - nie wykorzystuje tych umiejętności, by zabijać ludzi.
Bohater, który wyraźnie nie dorasta do swojej legendy.
Człowiek, który nie bardzo wie, czego chce. Nie bardzo wie, kim jest. W przywództwo bandy został sprytnie wmanewrowany.
I gdy zadajemy sobie pytanie, co takiego ta historia ma do powiedzenia współczesnemu człowiekowi to... chyba właśnie byłaby to opowieść o niepewnej tożsamości; o człowieku, który wciągnięty przypadkowo w wir wydarzeń, i to nawet wbrew swej woli (choć trudno mówić o woli w sytuacji, gdy ktoś nie wie, czego chce) troszkę, pozwala, by kreowała się gdzieś obok legenda o nim i on chyba w pewnym momencie z przyjemnością się w nią wciela; niby traktuje ją z ironią i z dystansu, ale jednocześnie jakoś ona go tam raduje.
Człowiek stwarzany przez okoliczności.
A gdy w końcu zaczyna mu na czymś zależeć, to wcześniej wykreowana legenda nie pozwala mu już na osiągnięcie tego jedynego celu, który mógłby zdecydować o sensie jego życia - o sensie, o którym zdecydowałby on a nie plotka o nim. Legenda wydała już na niego wyrok i nie pozwoli mu być, tak jakby chciał, zwyczajnym człowiekiem.
Jakim w rzeczywistości właśnie był.

Taki chyba jest problem z tym filmem. Taki jest problem z opowieściami na temat rodzącej się legendy. Problem związany ze zwyczajnością naszego życia. To nie bohaterowie mitów podejmują heroiczne decyzje dotyczące ich losu. To niespełnione pragnienia i oczekiwania zwykłych ludzi decydują o tym, jak czytane będą ich przypadki.
Plotka, legenda, mit są zdecydowanie bardziej interesujące niż zwykłe życie; są zdecydowanie bardziej filmowe według niektórych. Jeżeli Janosik przeżywa jakiś dramat czy wręcz tragedię to jest ona na miarę przeciętnego człowieka. I dlatego specjalnie widza nie porusza... (ale chyba nie tak miało być, bo przecież jest wiele opowieści o tzw. zwyczajnych dramatach, które są w stanie nas bardzo mocno poruszyć)
Trudno pogodzić się z myślą, że legendarni bohaterowie bardzo chcieli żyć zwyczajnie. Ale "musisz bardzo czegoś nie chcieć, aby to dostać"...

Podobał mi się Żebrowski, żeby nie było, bo są tacy, którym się nie podobał.
I kreacje kobiet: Szaflarska, Ostaszewska, Herman.

Janosik, reż. A. Holland, K. Adamik

1 komentarz:

  1. Postać Janosika grana przez slowackiego aktora wydawała mi się bardzo nieobecna. Generalnie zachwyciła mnie swoją prostotą i zwyczajnością, ale miałam problem z identyfikacją z głównym bohaterem. Również niektóre wątki mesjańskie wydawały mi się z lekka przesadzone choć oczywiście magia tatrzańskich(?) krajobrazów spowitych mgłą jak najbardziej odpowiadała magii i wierzeniom tamtejszej ludności. Wątek z obciętym siusiakiem u niemowlaka był dla mnie trudny do przełknięcia i zdominował trochę moje pofilmowe wrażenia.
    Karolina z Abs. - widzisz, zaczynam regularnie czytac Twojego bloga. Fajna sprawa.

    OdpowiedzUsuń