sobota, 17 października 2009

Podwodne zapasy Erosa i Tanatosa

Są dwie filmowe wersje "Tataraku" - opowiadania Iwaszkiewicza. W obydwu pojawia się opis tytułowego tataraku, którego pominąć się nie da.
"Tatarskie ziele ma dwa zapachy. Jeżeli się potrze w palcach zieloną jego wstążkę, miejscami przymarszczoną, poczuje się zapach, łagodną woń "wierzbami ocienionej wody" jak mówił Słowacki, trochę tylko zatrącającą wschodnim nardem. Ale kiedy się takie pasmo tataraku rozetrze, kiedy się włoży nos w bruzdę, wyłożoną jak gdyby watą, czuje się obok kadzidlanej woni zapach błotnistego iłu, gnijących rybich łusek, po prostu błota.
Zapach ten na początku mojego życia skojarzył się z obrazem gwałtownej śmierci".
W opowiadaniu mamy jeszcze zarys sytuacji narracyjnej. Dość osobliwej i pociągającej. Narrator od 25 lat spotyka się raz w roku z kobietą, o której mówi, że jest prawdziwą przyjaciółką. A dzieje się tak dlatego, że są swoimi żywotami kompletnie niezainteresowani i dzięki temu mogą być ze sobą całkowicie szczerzy. Swoisty warunek szczerości; ale może rzeczywiście jedyny. Chyba tylko w takiej sytuacji możemy drugiej osobie powiedzieć dokładnie wszystko nie raniąc jej przy okazji.
Wajda także ten element autoteliczny zachował, lecz, co zrozumiałe, dotyczy on procesu realizacji filmu. Co ciekawe, ten dzisiaj już może mało odkrywczy pomysł w tym akurat wypadku znajduje swoje odzwierciedlenie w pierwowzorze literackim.

Tatarak - życie naznaczone śmiercią; świeżość zapachu przechodząca w gnijący odór błota; spotkanie młodości z przekwitaniem...
Niezwykła umiejętność Iwaszkiewicza do odnajdywania w otaczającej nas rzeczywistości figur i znaków odnoszących się do najbardziej podstawowych ludzkich problemów. Powolny, mocno niewspółczesny nurt tej prozy nie po raz pierwszy stał się dla Wajdy okazją do wytchnienia po tematach dotyczących wielkiej polityki. Okazją do zatrzymania kamery na rejestrowaniu specyficznego charakteru kształtowania się nurtu rzeki... I niczym bohaterowie Iwaszkiewicza, którzy próbują uchwycić i zamknąć czas niczym Syzyf zniewalający bożka śmierci, odprawia swój rytuał...
W opowiadaniu Iwaszkiewicza Marta kilkakrotnie płynie z nurtem rzeki, bo pod prąd się nie da; i wraca brzegiem. Pod prąd się nie da...
W żadnej z ekranizacji "Tataraku" nie ma tej sceny. Zbyt oczywista? Mało filmowa?
Jest natomiast u Wajdy ucieczka Jandy z planu po scenie, gdy walczy o życie ze ściągającą ją w wodną otchłań śmiercią. Filmowe odzwierciedlanie monologu, którego treścią są ostatnie chwile spędzone ze swoim mężem.
Kolejne dzieło w którym twórca odprawia dziady...
Janda zachowała telefon męża (płaci rachunki) i od czasu do czasu do niego dzwoni, by posłuchać włączającej się sekretarki.
Janda tworząc ten film zmaga się niczym Marta po wodą ze zniewalającą siłą śmierci. I chyba tym razem wygrywa człowiek...
Płynąca woda - nieuchwytny czas; stojąca woda - otchłanie nieświadomości...
Marta siedząca na brzegu i przyglądająca się młodości sprawnie pokonującej opór wody uświadamia sobie, że w tym momencie doszło w jej życiu do najbardziej spektakularnego spotkania Erosa i Tanatosa. Stojąca woda zarośniętego tatarakiem oczka staje się niemal projekcją jej wewnętrznego dramatu. Zmysłowemu muśnięciu ust towarzyszy histeryczna podwodna walka z utraconą nadzieją. I choć w tej scenie udaje się jej wydostać na brzeg, to wygrana jednak jak zwykle jest po stronie śmierci.
A towarzyszy całej sytuacji bolesna świadomość bohaterki, że po tym dotknięciu młodości nieodwołalnie musi nadejść śmierć. Tak jakby zniknięcie na moment poczucia "zbędności istnienia" musiało być w ten sposób okupione; aromatem śmierci, "która miała się stać niebawem również jej udziałem". O czym chyba jeszcze w tym momencie nie wiedziała. W opowiadaniu ma świadomość swej bliskiej śmierci już w momencie, gdy relacjonuje swą historię narratorowi. W filmie Wajdy pojawia się wątek dotyczący tej sytuacji zaczerpnięty z opowiadania Maraia "Nagłe wezwanie". Niezwykła zbieżność: mąż lekarz mając świadomość śmiertelnej choroby żony obserwuje jej zafscynownie młodym mężczyzną...
Mnie ten kontekst zafrapował z innego powodu.
Maraia dopiero odkrywam. W lipcu oglądałem na scenie "Żar". Z przejęciem przyglądałem się z bliska Szaflarskiej, Zapasiewiczowi i Gogolewskiemu. Po spektaklu myślałem o niezwykłej roli Szaflarskiej w filmie "Pora umierać".
Tydzień później zmarł Zapasiewicz.

J. Iwaszkiewicz TatarakTatarak, reż. A. Szafiański
Tatarak, reż. A. Wajda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz