poniedziałek, 7 czerwca 2010

Gorycz władzy

Najbardziej samotni są bohaterowie mitów
... i wielcy tego świata (co czasami na jedno wychodzi). Pewnie jeszcze kilka innych kategorii by się znalazło (z tych najbardziej dramatycznych to jeszcze samotność choroby i cierpienia a także starości... szczególnie tej, gdy się jest rzeczywiście całkowicie pozbawionym bliskich...), lecz ja chciałem kilka słów o "Elżbiecie królowej Anglii" Ferdynanda Brucknera. Obejrzałem sobie ten stary telewizyjny spektakl i zatęskniłem bardzo za tradycyjnym teatrem telewizji. Jest to jedna z tych strat, które przyniosła nam wolność. Strat niepotrzebnych. Widząc to, co dzieje się obecnie w telewizji, trudno mieć nadzieję na powrót tej niezwykłej i wyjątkowej formuły teatru.

Elżbieta Brucknera...
ponieważ to teatr, nie oczekiwałem skrupulatnego odtworzenia słów, zdarzeń, postaci...
Teatr pozwala na zasadzie syntezy zwrócić uwagę na jakiś szczególny aspekt wydarzeń historycznych, których dotyczy. I czasami rzeczywiście to te wydarzenia zaczynają w pełni decydować o napięciu dramaturgicznym do tego stopnia, że zapomina się o człowieku. W tej sztuce jest i jedno i drugie.
Trzy godziny (w teatrze to już coraz rzadziej się zdarza taka długa sztuka, widzowie coraz mniej cierpliwi są, siedzenia coraz twardsze, pragnienie zamiany miejsca dojmujące), więc wiele różnych rzeczy można było w tym spektaklu pomieścić.
Ale ponieważ ja (i tu przypomnę po raz kolejny) nie recenzję piszę a jedynie pisanie piszę zbaczając czasami na bezdroża, więc pominę np. przeobrażanie się Anglii z kraju skoncentrowanego na obronie swej odrębności i suwerenności w państwo o ambicjach (zrealizowanych jak wiemy) mocarstwowych.
Pominę też konfrontację dwóch rodzajów władców: Filipa poświęcającego się dla idei chrystusowej (w imię której unieszczęśliwił - choćby za pomocą inkwizycji - wielu ludzi) i Elżbiety - pragmatyka z kompleksem braku idei... (ale napięcie istniejące pomiędzy tą dwójką jest w sztuce niezwykle ambiwalentne; taki niemal wzorcowy przykład bliskości, jaka rodzi się pomiędzy zaciekłymi wrogami)
Są to tematy wciągające bardzo, ale...
Elżbieta ma lat 60 a Essex... dużo dużo mniej...
Kobieta, która osiągnęła wszystko, co w jej sytuacji było możliwe (i to bez parytetów i armii feministek)...
Kobieta, której kobiecość staje się ważna tylko jako element polityki dynastycznej (co oczywiście specjalnie jej nie wyróżnia wśród władców tamtych czasów, ale warto pamiętać o tym, gdy staramy się spojrzeć na nią jak na kobietę właśnie).
Kobieta stara...
W jaki sposób odróżnić szczere uwielbienie od fałszywych pochlebstw? Jest to trudne w prostych sytuacjach zależności. A co dopiero, gdy ona jest królową. Przyzwyczajoną zresztą do tego, że się ją podziwia. Jest też kobietą, która chciałaby być kochana nie jako królowa, lecz właśnie jako kobieta (czy rzeczywiście tego pragnęła, nigdy się nie dowiemy, ale przecież jest to bardzo prawdopodobne). Ale jest także starą kobietą...
Nigdy nie będzie wiedziała, czy jest autentycznie kochana (i ta gorycz niesamowita, gdy dowiaduje się od Bacona, że był on współautorem listów Essexa do niej; i to jego 'niewinne'
zadawanie jej bólu, gdy jej to mówi... tylko tak można choć trochę poniżyć tę, która wczesniej sama takie okazje wykorzystywała).
Tego rodzaju zależność zawsze naznaczona będzie piętnem nieufności.
i trzeba swą miłość bardzo mocno stłumić, by wydać wyrok na wielbiciela, który zdradził
Podobno po ścięciu Essexa Elżbieta już nigdy nie funkcjonowała tak jak wcześniej. Nawet, jesli to legenda, to wielce prawdopodobna.
samotność wielkich
samotność starości
Jeżeli wszyscy sa całkowicie od ciebie uzaleznieni, żadne ich słowo, nawet to dotyczące najintymniejszych uczuć, nie może być wiarygodne.
A i tak przy całej ostrożności i dystansie nie można ustrzec się takiego Bacona (niektórzy twierdzą, że to on był Szekspirem, bo w przeciwieństwie do stratfordczyka był świetnie wykształcony), który potrafi cynicznie wykorzystać swą inteligencję, by osiągnąć cel, czyli pchnięcie Anglii na drogę rozwoju mocarstwowego. Na drodze stoi mu tylko stara, ostrożna nazbyt królowa (oj, musiał mocno przeżywać ten ambitny i inteligentny karierowicz to, że kobieta przypomina mu, gdzie jest jego miejsce w szeregu).
Ale potrafił... stać się reżyserem zdarzeń (przynajmniej w tej sztuce), a królowa umierając miała poczucie pewnie, że to, co było blaskiem ostatnich lat jej panowania - miłość - mogło być (właśnie - mogło być, bo nie musiało: Essex przecież mógł ją rzeczywiście kochać, tyle że wykorzystany został przez Bacona a później jego urażona duma pchnęła go na drogę spisku... ale tutaj to możemy gdybać w nieskończoność... i to ciekawe nawet jest; jak było, nawet królowa się pewnie nigdy nie dowiedziała) tylko elementem perfidnego planu.
I Ona - mistrzyni udawania, Ona - która nikomu nie pokazywała się bez niemalże już barokowej charakteryzacji - została ograna (niezwykła scena, gdy Essex zobaczył ją w negliżu - porażający dramat starej kobiety, która i tak potrafiła zachować dumę...)

Tradycyjny teatr telewizji, który pozwala z bliska przyglądać się niezwykłemu kunsztowi aktorskiemu. Bo to spektakl przede wszystkim bardzo teatralny i aktorski...
Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Jan Frycz, Marek Walczewski, Henryk Machalica, Zdzisław Wardejn, Bogusz Bilewski, Adam Ferency, Piotr Machalica, Michał Bajor...

F. Bruckner, Elżbieta królowa Anglii, reż. Laco Adamik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz