piątek, 25 czerwca 2010

Zwiastowanie pustki

Dawno temu, w liceum jeszcze, miałem szczególną rozmowę z 'moją' ówczesną dziewczyną. Stwierdziła ona mianowicie, że Józef (świętym zwany przez wielu) musiał mieć niezwykły charakter: świeżo poślubiona żona informuje go, że jest w ciąży, lecz nie z nim. A on...
Biblia ma to do siebie, że niewiele tam znajdziemy opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów. Ich dramaty skryte są głęboko za opowieścią o czynach i słowach. To dopiero w czasach bliższych współczesności zaczęliśmy spekulować na temat tego, co mógł czuć Izaak prowadzony na rzeź, czy też - no właśnie - Józef, którego żona ma urodzić Boga. I nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia z czasami, w których tego rodzaju wiadomość nie musiała szokować (o czym doskonale wie Berlioz z "Mistrza i Małgorzaty" informujący Bezdomnego o powszechności tego zjawiska w starożytności), to i tak warto chwilę zadumać się nad jego postawą. Bo nie tylko nie odesłał swej małżonki do ojca (czym zhańbiłby ją po wieczne czasy), ale nawet z narażeniem życia ratuje życie swego przybranego syna uciekając przed siepaczami Heroda (nie warto oczywiście wspominać o tym, ilu świeżo narodzonych chłopców poniosło śmierć w Betlejem w zamian za to jedno istnienie - a wszystko dzięki temu, że Józef miał, w przeciwieństwie do innych śmiertelników, dostęp do najświeższych wiadomości). Nie mówiąc już o tym, że przecież mógł uznać, że jego młoda nawiedzona małżonka jest niespełna rozumu.

"Jestem w ciąży, ale to nie twoje dziecko".

W naszej kulturze tego rodzaju wiadomość na pewno ciągle wywołuje szok u mężczyzny, który przywykł do opatrywania słowa żona (bądź kobieta lub dziewczyna) zaimkiem dzierżawczym "moja" (zresztą w równym stopniu dotyczy to płci przeciwnej). To samo prawo własności przenosimy na dzieci. I choć zaimek wydaje się niewinny i z przyjemnością jego dzierżawczość ograniczylibyśmy do praw rządzących językiem, to codzienna praktyka jest dowodem na to, że jego treść w pełni przystaje do naszych codziennych zachowań. Dopóki symboliczna pępowina nie zostanie zerwana chcielibyśmy niemal w pełni decydować o kształtowaniu się osobowości dzieci, które całkowicie bezwiednie nazywamy naszymi. Nie inaczej jest z partnerami, którymi szczęśliwy w tym wypadku los nas obdarował. Często na początku związku, gdy staramy się dopomóc fortunie, wkładamy wiele wysiłku, by odkryć w tym drugim człowieka. I nawet jeżeli musimy w to włożyć wiele wysiłku, to ten Inny jest dla nas wyzwaniem, dzięki któremu odkrywamy w sobie pokłady nieznanych treści a przede wszystkim emocji. Rodzi się w ten sposób uczucie powszechnie zwane miłością, pozwalające nam przetrwać w nieprzyjaznym często świecie. Lecz z czasem, gdy bliskość i ciepło stają się niekwestionowane, przyzwyczajenie zaczyna wygrywać z ambitnym, wymagającym permanentnego wysiłku procesem przekraczania siebie, którego celem jest zrozumienie tego nieznanego lądu. Zawłaszczenie naiwnie wydaje się pełne, więc zaczyna człowiek swą energię kierować na kolejne życiowe zdobycze. Rodzina staje się, podobnie jak inne meble, elementem wyposażenia wnętrza.
Nietrudno sobie wyobrazić, z jakim dramatem będziemy mieli do czynienia, gdy w takim momencie usłyszymy: "Jestem w ciąży, ale to nie twoje dziecko".
Możemy zabić (małżonkę bądź nienarodzone) lub wybaczyć (pozostawiając oczywiście kobietę z wiecznym poczuciem winy, które w odpowiednim momencie jesteśmy skłonni wykorzystać). Do głowy nam nie przyjdzie, że jest to najbardziej autentyczny sprawdzian miłości, która nakazuje przede wszystkim zaakceptować a później być może zrozumieć.
Szczytne to i idealistyczne oczywiście, ale to jest podstawowy warunek, by w sprofanowanym świecie wygospodarować sobie odrobinę ogrodu nad rzeką Gichon. By, niczym Józef, chronić wszystko, co najważniejsze, niezależnie od kosztów.
Człowiek współczesny jest jednak spadkobiercą wygnanych z Edenu rodziców najpierwszych i postępuje zgodnie z nakazem tego demonicznego zaimka dzierżawczego: zabija to, co wymknęło się spod jego prawa własności. I jeżeli żałuje, jeżeli ma poczucie, że błąd popełnił, to przeważnie za późno. Przypieczętowuje w ten sposób swoje zasłużone wygnanie.
Nomada na pustyni...

"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący".

Wygnanie, reż. Andriej Zwiagincew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz