czwartek, 27 maja 2010

Komedia epistemologiczna

To było pożegnanie ze spektaklem. Po raz kolejny doceniłem swoją bardzo kiepską pamięć. Czułem się prawie jakbym jeszcze tej sztuki nie oglądał. Dopiero w trakcie przypominały mi się myślątka, które błąkały mi się po głowie, gdy poprzednimi razami to oglądałem...
to, czyli Komedia omyłek w Wybrzeżu (zresztą do innych teatrów prawie nie chadzam - już niedługo będę mógł wymienić kilka stałych, z których moje żyćko się składa: miejsc, sytuacji, osób; bo nawet, gdy wyjeżdżam, to ostatnio w jednym kierunku tylko...)
A te myślątka są przede wszystkim związane z pierwszą częścią sztuki.
Zastanawiałem się nad sytuacją Antyfolusa i Dromia (całej czwórki:-)). Pewnego dnia, ni stąd ni zowąd świat wokół nabiera najbardziej niepokojącej cechy - dziwności: witają ich ludzie, których nie znają; ci, których znają zachowują się nieobliczalnie i nieprzewidywalnie; traktowani są w sposób dotąd niespotykany (nie zawsze oczywiście dla siebie korzystny). Świat, który wydawał się już w pełni oswojony - wykoleił się (pojawia się to w "Hamlecie", ale znowu możemy dostrzec, że tematy i motywy, które w dojrzałej twórczości Szekspira stanowiły o tragizmie jego bohaterów, obecne były już w jego wczesnych tekstach - być może to nie on, może po prostu to epoka tym oddychała; ale jeżeli tak, to musiała być bardzo dramatyczna epoka i my w czasch sielankowych bardzo żyjemy). Prawie nic nie jest takie, jak było. Ludzie, których spotykamy, zaprzeczają jakoby robiliśmy przed chwilą coś, czego jesteśmy na 100% pewni. Mój dom nie jest moim domem i przeciwnie - nieznajoma kobieta twierdzi, że jest moją żoną. Czy możliwy jest większy koszmar? Można sobie czasami pogaworzyć, że się jest sceptykiem; że nie każdy przejaw tak zwanego świata nas otaczającego jest przez nas odbierany jako w pełni realny; mozna sobie czasami mówić, że przeżywało się coś tak jak we śnie (dzisiaj częściej - jakby się w filmie było); można...
ale w tej sztuce ten niepokój związany z utratą poczucia pewności co do jakości świata otaczającego bohaterów jest dużo większy i choć to tylko (!) komedia, to spokojnie można by było zrobić z tej sztuki spektakl, którego akcja w szpitalu psychiatrycznym się rozgrywa i jeżeli komuś by było do śmiechu, to świadczyłoby tylko, że żyje w świecie całkowicie oczywistym (tak jak bohater "Truman Show" do czasu) i można mu tylko współczuć (albo zazdrościć - pod warunkiem, że nigdy nie będzie miał nieszczęścia przekonać się, że nie wszystko w tym świecie jest w tym miejscu, w którym sie tego spodziewamy [a jeżeli niestety spotka go to nieszczęście, to wpadnie w histerię niczym bohater "Lepiej być nie może" - jak się okazuje, wszystko już zostało opowiedziane])
A największy koszmar to chyba ten, że co rusz się okazuje, że Antyfolus jest kimś innym, niż mu się dotychczas wydawało. Być może też byśmy odczuli to samo, gdyby udało nam się całkowicie zdystansować do własnego wyobrażenia o sobie i gdybyśmy się wsłuchali rzetelnie bardzo w to, co mówią o nas inni; gdybyśmy bacznie przyjrzeli się spojrzeniom i zaczęli je czytac bez żadnej wewnętrzenj intencji.
Kto by się pojawił?
Obcy nam gość, z którego zaakceptowaniem byśmy mieli spore trudności. Bohaterowie tej sztuki zaczynają w tym momencie podejrzewać, że są pod działaniem czarów. Z punktu widzenia zdrowia psychicznego człowieka można powiedzieć, że dobrze, iż kiedyś wewnętrzne poczucie wyalienowania miało swe źródło (w przekonaniu ówczesnych ludzi oczywiście) w magii i czarach - pozwalało to żyć bez poczucia winy.
tak, to oczywiście temat "Granicy", ale u Szekspira mamy do czynienia z czymś w rodzaju laboratorium: przeprowadzany jest eksperyment - niech wszyscy wokół zachowują się tak, byśmy przestali wierzyć w swą tożsamość; co ciekawe, początkowo, gdy górę biorą pragnienia, bohater lekceważy obcość czy tez inność tego świata...

"Komedia omyłek" - zabawny utwór pietrzący nieporozumienia wynikające z podobieństwa bliźniaków. Typowo awanturniczo-przygodowa przyczyna wydarzeń. Stereotypowy książe, który niczym deus ex machina przyczynia się do szczęśliwego (jak przystało na komedię) zakończenia.
itd
A zrobione tak, że wprawdzie śmiech na ustach nie zamiera, ale po wyjściu z teatru nie można przestać o tym myśleć.

W. Szekspir, Komedia omyłek, reż. Z. Brzoza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz