poniedziałek, 25 lipca 2016

Pustynna burza to nie jest film wojenny

Ten film od razu zacząłem porównywać z obejrzanymi całkiem niedawno, głośnym i dobrym zresztą "Mustangiem" (D.G. Erguven z Turcji).
"Pustynna burza" (Sufat Chol - w oryginale brzmi lepiej; r. Elite Zexer z Izraela)
Los młodej, pięknej i inteligentnej dziewczyny w świecie arabskim. Sytuacja przedstawiona w filmie tureckim może irytowała (eufemizm) i zadziwiała, bo to przecież prawie Europa... W filmie izraelskim mamy do czynienia z państwem już bardziej odległym i społecznością jednak mocno obcą. Akcja rozgrywa się w społeczności jakieś takiej postbeduińskiej (pojęcie wymyślone przeze mnie na potrzeby teraz); mamy do czynienia z osadą gdzieś na pustyni - jest to mocno uogólnione...
wielu rzeczy, zachowań, postaw nie rozumiałem, co oczywiste
Problem łatwy do przewidzenia i pewnie jeszcze wiele razy będzie, bo ciągle on nas zadziwia: zakochana dziewczyna a wola i, co gorsza, decyzje rodziny dotyczące małżeństwa zupełnie inne. Za to opowiedziany w sposób nieoczywisty dla mnie i zaskakiwany byłem co rusz...co oczywiście wiąże się ze stereotypowymi wyobrażeniami na temat tamtego świata, które mam w głowie...ale myślę, że nie tylko - także scenariusz, kreacje postaci nieoczywiste były i zaskakiwały...
te relacje między córką, ojcem, matką, żoną, społecznością
Od pierwszego ujęcia ojciec wydaje się być człowiekiem nowoczesnym: uczy córkę prowadzić samochód, przejmuje się wynikiem jej egzaminów, nie spieszy się z wydaniem jej za mąż, propozycja się pojawia, ale on chce, by Layla najpierw skończyła szkołę. Jest więź, zrozumienie. Zakochana Layla nie chce uciec z chłopakiem (ten sposób na załatwienie małżeństwa jest jakoś naturalnie traktowany przez młodych), by nie robić ojcu (nie matce) przykrości. Gdy matka córkom na coś nie pozwala, mając na względzie obyczaje, one jak mantrę powtarzają: ojciec pozwolił. 
Matka bardzo tradycyjna jest od pierwszego momentu, gdy się pojawia. Woli, by Layla zajmowała się domem, jak przystoi kobiecie, a nie chodziła do szkoły, tym bardziej, że znowu nie zdała egzaminów. Jest nieszczęśliwa - akcja rozpoczyna się w dniu ślubu jej męża z młodszą następczynią (jak to w życiu) i tu pierwsze obserwacje kulturowe: do jej obowiązków naleźy wyprawienie mężowi wesela- robi to, wierna jest tradycji, ale kocha Sulimana i cierpi w duszy...poligamia raczej nie bardzo jej pasuje. Tym bardziej, że mąż, i tu kolejna ciekawostka, zbudował i urządził nowej żonie dom diametralnie różniący się poziomem (taki był pewnie układ: coś przecoeź musi mieć młoda dziewczyna z tego, że za mocno dojrzałego faceta wychodzi; wydaje się, że w pierwszym małżeństwie, niezależnie od tego, jak było zaaranżowane, było jednak uczucie... tak to przynajmniej wygląda od strony Jalilii) od tych warunków, w których ona i córki, w przylegającej chałupie muszą egzystować - surowe izby, bez prądu wyglądające jak pomieszczenia gospodarcze przyłączone do właściwego mieszkania.
no fajnie mają faceci w tym filmie, choć zupełnie nie wiadomo, jak zarabiają na życie, a to ważne, bo przecież trzeba zapewnić przyzwoite warunki życia nowej żonie (o starą nieszczególnie dba) i pewnie też jakiś posag córkom, a są trzy, więc trochę to będzie go kosztowało
sporo w tym filmie obserwacji zadziwiających obyczajów; zadziwiających mnie, bo podejrzewam, że mentalność i oczekiwania wielu facetów w naszej kulturze wcale tak bardzo nie odbiegają, choćby ten biskup, który uważa za demoralizujące uczenie chłopaków sprzątania po sobie - to siostra w jego mniemaniu ma być wdrażana do roli sprzątaczki (tak, tak - musiałem); 
i fajne jest to, że wszystko bez zbędnej retoryki podane, widz zdany jest na swe obserwacje - lubię to
Dramat zaczyna się, gdy matka przez pomyłkę odbiera komórkę córki; dzwoni do niej znajomy z klasy i tu się zaczyna: "mam nadzieję, że to nie to, co myślę"; dość szybko się jednak okazuje, że to jednak to i zabrania córce wszystkiego. Widz jest przekonany, że to wróg podstawowy. O dziwo, gdy córka wymyka się na cały dzień, by z chłopakiem się spotkać, to matka obrażona wprawdzie jest, ale jakiejś takiej afery, której moglibyśmy się spodziewać, to nie robi - i takich momentów, w których nasze myślenie o sytuacji spodziewanej rozmija się z tym, co na ekranie, jest duźo - to zasadniczy walor tego filmu. lubię to
Pierwszy istotny sygnał ostrzegawczy ma miejsce w momencie, gdy chłopak przychodzi porozmawiać poważnie z ojcem dziewczyny a matka niemal histerycznie go ostrzega, że on naprawdę nie wie, niezależnie od tego, co mu Layla na temat ojca opowiadała, że bardzo tego nie chce i robi, co może, by do spotkania obu facetów nie dopuścić (swoją drogą jedyną informacją na temat niechęci ojca do tego związku jest związana z tym, że jest on z innego plemienia - taka arabska wersja "Romea i Julii" oczywiście). Jak się okazuje, ma rację... Od tego momentu zaczyna się już dziać: ojciec, by zapobiec niekontrolowanemu związkowi, szybko aranżuje małżeństwo z kimś odpowiednim - a przecież wcześniej tego nie chciał. Bardzo się boi o opinię, jak widać, nowoczesne wychowanie córek nie dotyczy problemu małżeństwa....Suliman wpada w panikę i tak bardzo nie pasuje to do jego wcześniejszego wizerunku, że po raz kolejny powtórzę: nie znamy prawdy o człowieku, jego wizerunek w naszych oczach może się szybko zmienić... według żony jest on po prostu tchórzem, ona, mimo że nie zgadza się na związek wybrany przez córkę, to jednocześnie uważa ambitnie, że jej córce należy się najlepszy mąż, bo jest piękna, inteligentna i co najważniejsze, będzie bardzo dobrą żoną, co znaczy, źe będzie się zajmowała domem tak, jak tradycja nakazuje...
Taaa, matka jest tu postacią najbardziej niezwykłą i najbogatszą wewnętrznie. Ten film to w gruncie rzeczy o niej jest, o tym, jak cierpi w skorupie narzuconych jej konieczności kulturowych; o tym, jak mimo wszystko się z nimi godzi; o tym, jak wychowuje córki, wiedząc doskonale o tym, że będą cierpiały jak i ona... i jak daje córce kluczyki od samochodu: "nic cię już tu nie czeka" - gest z głebokiej ciemności bezradności...
ten wpis powinien być o matce i jej tragedii, o odesłaniu jej do ojca, o tej słynnej hańbie, której tak boi się Suliman a która zniewala kobiety i o ich mądrości pozwalającej im prztrwać
teraz jak zwykle spoiler:
bo możliwe są trzy zakończenia (i to bardzo różni ten film od "Mustanga"):
Layla w tunelu, uciekając, za tunelem czeka chłopak, ona zatrzymuje samochód w ciemnościach i płacze - niektórzy chcieliby, by tak się zakończyło, w sposób otwarty, niech widz sam...
Layla w końcu przejeżdża przez tunel i pustynną drogą odpływa w dał z wybrankiem serca - tak by chciało wielu, tak jest w filmie tureckim, ale tak nie jest w tej historii
Layla wraca i bierze na siebie wszystkie konsekwencje swego czynu, każe ojcu przyjąć wcześniej wygnaną żonę i on, mimo że to wbrew obyczajom i co ludzie powiedzą, bo hańba przecież, być moż po raz pierwszy w życiu podejmuje decyzję uświadamiającą mu, że ma wybór; Layla wychodzi za mąż za faceta, którego wybrał jej ojciec i ostatnie ujęcie - zaszpachlowana makijażem biorącej ślub twarz bohaterki zniewolonej w ten sposób ostatecznie, ale też potrafiącej, co widać w dialogu z właśnie poślubionym mało atrakcyjnym mężem, perfidnie wykorzystać swoją sytuację w tej kulturze, na pewno w ramach opresyjnego systemu będzie potrafiła dzięki inteligencji wywalczyć sobie przestrzeń wolności, co oczywiście nie usprawiedliwia męskiego świata
 i ostatni kadr: twarz siostry za kratami okna, siostry młodszej, która wcześniej już zamanifestowała swoją skłonność do niepodporządkowywania się matce "bo ojciec pozwolił"...spojrzenie, w którym zawarte jest pytanie o jej los...czy jej się uda?
I to zakończenie, mimo wszystko także otwarte, przekonuje mnie najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz