No i trzecia z młodych Koreanek. Najbardziej niepokojąca i tajemnicza. Minjung
z filmu Twoja i nie tylko twoja (r. Sang-soo Hong). Już tytuł wskazuje,
że nie jest to kobieta z mojej bajki. Chyba…
W tym filmie gdzieś tam w centrum problemu jest alkohol, a
konkretnie zamiłowanie do jego spożywania przez bohaterkę. To ciekawe, że we
wszystkich trzech filmach, które z tego małego koreańskiego przeglądu
wyłowiłem, mniej lub bardziej skłonność kobiet do delektowania się trunkami
jest obecna. Bohaterki Naszego ciała
„ćwiczą, by móc pić” soju, whisky dla Misu z Mikrosiedliska jest jedną z tych przyjemności, z których nie
zrezygnuje nawet pod groźbą opuszczenia nazbyt drogiego lokum (i tak nędznej
jakości), skłonność do popijania soju przez Minjung jest główną przyczyną
rozstania, co, jak się okazało, stało się podstawowym mechanizmem napędzającym
całą akcję. Czyżby Koreańczycy mieli z tym jakiś problem? A może to ja tylko
postrzegam problem tam, gdzie go nie ma? wciąż spętany ograniczeniami
niepozwalającymi cieszyć się prostymi przyjemnościami (hipokryzja oczywiście,
bo przecież się cieszę wcale nierzadko)?
Opowieść Sang-soo Honga prowokuje odbiorcę do postawienia
kilku niepokojących pytań, na które nie otrzyma odpowiedzi (można by
powiedzieć, że już ta okoliczność odzwierciedla męskie spojrzenie na istotę
kobiecości).
Jaka jest Minjung? Czy ma siostrę bliźniaczkę? Jeśli nie, to
czy udaje, czy rzeczywiście nie pamięta kolejnych spotkań? Może to jakaś gra,
zabawa? Może ma skłonność do permanentnej manipulacji, co dla niektórych jest oczywiste (dla mnie niekoniecznie)? Albo to wpływ alkoholu? A może są to zupełnie różne osoby, które omyłkowo
przez mężczyzn są utożsamiane ze sobą? Czy traktować ją jako realną osobę
(ewentualnie z jakimiś zaburzeniami), czy też może jako swoistą metaforę?
Reżyser pozostawia nas bez odpowiedzi. My sobie poradzimy, ale Youngsoo (ten
niezdecydowany mężczyzna, który prowokuje rozstanie, a później rozpaczliwe
poszukuje swej tajemniczej partnerki) pozostaje z tym problemem i jest to
całkiem kusząca sytuacja pozwalająca nam wyciągnąć pewne wnioski co do
funkcjonowania związków.
Wielu
rzeczy nigdy nie pojmiemy. Nie próbujmy zrozumieć wszystkiego – słowa
bohaterki, gdy jeden z mężczyzn próbuje ją zidentyfikować.
Bo w filmie Sang-soo Honga jest tak jak u Buñuela w Mrocznym przedmiocie pożądania – można
stracić pewność co do tożsamości kobiety, którą się kocha. Jest coś z surrealizmu
w tej koreańskiej historii (może jest coś z surrealizmu w męskim spojrzeniu na
kobietę?).
Jeśli jest to coś w rodzaju figury znaczącej, to co się za
nią kryje? Odpowiedź może być bardzo prosta – mężczyźni spotykający Minjung,
łącznie z jej partnerem, są przekonani, kim ona jest, są pewni, że mają o niej
pełnię wiedzy. Każdorazowe zaprzeczanie przez nią oczywistym dla facetów faktom
może służyć uświadomieniu im (nam), że nie znamy tej kobiety. Że nasza pewność,
co do jej tożsamości, grzeszy pychą. Że być może chciałaby być poznawana
(zdobywana? kokietowana?) ciągle od nowa. Być może kryje się za tym przekonanie,
że atrakcyjność kobiety (czy mężczyzny też?) kruszeje w miarę trwania związku (czy
choćby znajomości) i dlatego należy każde spotkanie traktować jako pierwsze (ja
miewam odwrotnie – każde pożegnanie czasami odczuwam jako ostatnie,
przeświadczony, że żegnana w drzwiach kobieta już nie wróci, co się niekiedy
zdarza). Celebrować je radośnie i odkrywać partnerkę pozbywszy się przekonań
ukształtowanych w nas wcześniej na jej temat. Pytanie, czy na pewno tego
pragniemy, my i one? Przecież chcielibyśmy się poznać. Lecz może tego też
dotyczy ta figura, skoro poznanie jest złudne, uznajmy, że się nie znamy; za
każdym razem gotowi do odkryć.
(czy taka odpowiedź
jest rzeczywiście prosta?)
Rozumienie
nie jest tak ważne, jak nam się wydaje – także słowa Minjung.
Zresztą ta sama niepewność towarzyszy odbiorcy, a także
bohaterowi, i dotyczy realności niektórych zdarzeń. Co i rusz przecież mamy do
czynienia z wyobrażeniami Youngsoo związanymi z ponownym radosnym spotkaniem z
Minjung i za każdym razem okazuje się, że są to pobożne życzenia skruszonego
kochanka. I tak aż do ostatniej sceny, gdy rano okazuje się, że nikogo obok
niego nie ma w łóżku. Przez chwilę odczytujemy tę scenę jako kolejne
wyobrażenie zrodzone z tęsknoty, lecz po chwili kochanka pojawia się w pokoju.
Ale czy na pewno? Może jeszcze długo los Youngsoo będzie utkany z pragnień
wytrącających go z poczucia rzeczywistości i wyzwalających w nim wyrzuty
sumienia, że dał się ponieść emocjom, że nie zaufał i żal po zawinionym przez
niego rozstaniu rodzić będzie fantomy, których siła tęsknoty nie pozwala
odróżnić od rzeczywistości.
Lecz dlaczego miał zaufać? Przecież widz także ma
wątpliwości, czy bohaterka mówi prawdę, gdy jest rozliczana ze swego zamiłowania
do soju. Choć może kluczowym zdaniem w tej niemal klasycznej kłótni (jej
dramaturgia, z tym żenującym nakręcającym się facetem, który a to przeprasza a
to wyzywa) kochanków jest to: Jeśli w ogóle mi nie ufasz, jak możesz mnie
kochać? (oczywiście przypomina mi się Otello).
Tym bardziej, że o jej wizycie w barze to tylko każdy ze słyszenia, a teraz też
przecież nie wiemy, co w tym barze piła przed powrotem do domu.
Na takiej niewiedzy też zbudowana jest narracja w tym filmie,
wykorzystująca różnice, że odwołam się do języka fachowego, między fabułą
(całość zdarzeń rekonstruowana w wyobraźni odbiorcy) a tak zwanym sjużetem (to
co rzeczywiście pojawia się na ekranie). Różnica pomiędzy tymi dwoma pojęciami
powoduje, że w tym filmie czasami łapałem się na niepewności, czy sąsiadujące
ze sobą sceny tradycyjnie przez widza przez oczywisty domysł łączone w całość,
rzeczywiście się ze sobą łączą, czy mają miejsce np. w tej samej przestrzeni.
Ale są fragmenty zdecydowanie bardziej wystawiające wyobraźnię widza na swoisty
egzamin z punktu widzenia (poprawnego bądź nie) moralności dopełnienia - mamy
choćby dwukrotnie do czynienia ze sceną, w której bohaterka, za każdym razem z
innym mężczyzną, wychodzi z baru i znika z nim skręcając w uliczkę, co dalej –
nie widzimy, możemy się domyślać, a i tak za każdym razem będzie to tylko
przypuszczenie. A skoro tematyka filmu w pewnym sensie dotyczy tego, co
Antonioni w tytule swego filmu nazwał identyfikacją kobiety, to możemy
wyciągnąć wniosek, że koreański twórca
przeniósł tę klasyczną różnicę między fabułą i sjużetem na mechanizmy
rządzące naszym codziennym postrzeganiem świata nas otaczającego a przede
wszystkim kobiety, z którą jesteśmy. Mamy dostęp do sjużetu, fragmencików
rzeczywistości, a odtwarzamy sobie w głowie całą fabułę. Co gorsza, zapominamy,
że to tylko nasze wyobrażenie. Co prowadzi do wspomnianej już klasycznej kłótni,
a kończy pokornymi przeprosinami i obietnicą poprawy. Do czasu…
Nasze nadzieje i lęki (z zazdrością włącznie) biorą się z
tego, że mylimy sujet z fabułą. Nie w filmie lecz w życiu.
jak tu uwierzyć Minjung, nawet gdy Yougsoo zapewnia, że jest
bardziej niewinna niż sobie wyobrażamy, jak bohaterka Mrocznego przedmiotu pożądania, jedna z
Trzy młode kobiety z Korei, oblicza młodości kuszące i
niepokojące, poza zasięgiem wzroku i marzenia.
x