środa, 3 sierpnia 2016

Mój "Sen nocy letniej"

Obejrzałem „Sen nocy letniej” (reż. Silviu Purcărete, Teatr Bałtycki Dom z Rosji). Oczywiście na Festiwalu Szekspirowskim. Jakoś specjalnie zachwycony nie byłem, ale w trakcie oglądania wymyśliła mi się moja wersja tej sztuki Szekspira. Tradycyjnie zaznaczam, że być może nie jest ona nowatorska, być może już dawno ktoś w ten sposób ją wystawił, ale ja nie znam, nie widziałem…
Pierwsze myślątko pojawiło mi się w głowie już na samym początku, gdy na scenę wszedł cały dwór Tezeusza. W ciemnych uniformach z karabinami w ręku wyglądali jak przedstawiciele jakiejś struktury mafijnej… ja pomyślałem: o,  Putinem chcą to robić… ale mam wrażenie, że to tylko taki pomysł uwspółcześniający był, bo jakoś jego dalszego ciągu nie zarejestrowałem. Ale wrażenie pozostało. Ten dwór, ci współcześni władcy naszej rzeczywistości, pomieszane towarzystwo biznesowo-polityczne, od którego zależy kształt naszego świata. Tezeusz, Hipolita, Egeusz… codziennie obserwujemy ich w telewizji, a czytelnicy portali o życiu prywatnym celebrytów pewnie (choć w tym wypadku tylko mogę przypuszczać) mogli się już nie raz natknąć na informacje o skandalach związanych z perturbacjami matrymonialnymi, które dzieci tych u władzy przeżywali. Oczywiście czasy się zmieniły i Egeusz chyba już tak zdeterminowany by nie był dziś, by Hermię wydać za wybranka swego a nie jej serca….ale już ta moja delikatna sugestia wskazuje, kim dla niego mógłby być dziś Demetriusz (i choć to nazbyt już wytarte to, dlaczego by nie).
Ateńska młodzież.
Hermia, Helena, Lizander, Demetriusz
no to już proste jest
Takie filmy jak „Egoiści” (staroć, wiem, ale na Sopot Film Festiwalu przypomnieli), „Jak całkowicie zniknąć” (Wojcieszek) i ostatnia wygrana publiczności Nowych Horyzontów „Wszystkie nieprzespane noce” (Marczak), ale i wiele wiele innych dają już wystarczająco sugestywny obraz współczesnej złotej młodzieży hedonistycznie korzystającej z wolności. A cóż innego robią młodzi Szekspirowscy bohaterowie w ateńskim gaju?
„Sen nocy letniej” najczęściej kojarzy się z magią i cudowną mocą czarów, które w jakiś tam sposób odzwierciedlają nieprzewidywalne ścieżki naszego życia emocjonalnego… jak to się dzieję, że zauroczenie drugą osobą znika ni stąd ni zowąd, nagle… jak za dotknięciem czarodziejskiego eliksiru? jak to się dzieje, że znienacka się pojawia? że nagle na noże jesteśmy w stanie na śmierć i życie walczyć o kogoś, kto przed chwilą nie przedstawiał dla nas żadnej wartości?
Magia? Być może – ale dzieje się… to realizm jest jednocześnie… ta nieprzewidywalność naszego życia emocjonalnego, jego ukryte, ciemne źródła (znam je aż za dobrze)…
Ale ta złota ateńska młodzież, to przecież bywalcy współczesnych ekskluzywnych klubów, w których różnego rodzaju używki spożyć można…używki, po których mocno może nam się namieszać w tych naszych pokładach emocjonalnych i gdy dziewczyna, z którą przyszliśmy, mocno oporna jest i jakoś nieprzystępna tak, jak byśmy chcieli (a przecież Hermia w stosunku do Lizandra właśnie taka jest, gdy kładą się na spoczynek), to łatwo skierować nasze zainteresowanie na jej najbliższą przyjaciółkę.
Wiem, trochę to zbyt proste i nie chce mi się wierzyć, że nikt jeszcze tego nie zrobił.
W rosyjskim spektaklu Oberon okazuje się być Tezeuszem, a Tytania Hipolitą… no właśnie… bo to tak dokładnie może być: gdy młodzież uprawia clubbing, starsi niczym w filmie Kubricka w „Oczach szeroko zamkniętych” oddają się bardziej kosztownym i wyrafinowanym rozrywkom. Nie cofną się nawet przed tym, by w swej zabawie instrumentalnie wykorzystać przedstawiciela prostego ludu czyli Mikołaja Podszewki… (były filmy przecież, w których arystokracja świetnie się bawi polując na przedstawicieli klasy robotniczej, ostatnio to chyba w  „Zabójcach bażantów” widziałem). Ta potrzeba znudzonych bogaczy, by zabawić się kosztem biedniejszych, stara jak świat przecież i u Szekspira w „Poskromieniu złośnicy” także obecna… no więc Podszewka w osła zamieniony i zakochana w nim Tytania, to musi być świetny ubaw dla zmęczonych codziennym uprawianiem polityki i biznesów celebrytów). No a końcowe przedstawienie zaprezentowane przez tych prostych rzemieślników jest przecież źródłem świetnego dla nich ubawu.
Nie rozumiem tylko, dlaczego w rosyjskim przedstawieniu to Tezeusz kontroluje jego przebieg…jak na gościa, który ma od tego ludzi, to chyba nazbyt zaangażowany jest…no ale ja przecież nie o tym spektaklu miałem….
Ale…
w tymże rosyjskim spektaklu rzemieślnik grający Tyzbe ginie, nie markuje samobójstwa i strzela do siebie z prawdziwej broni, którą zresztą wyszarpał od ochraniarza czyli Puka… mógłby to być sygnał, jakie są konsekwencje takich wcale nie niewinnych zabaw, w których ci znudzeni i bogaci instrumentalnie traktują tych, którzy z oddaniem, świadomie bądź nie, im służą. Ale reżyser nic z tym zaskakującym faktem nie zrobił. Piszczała zginął, długo, długo leżał i podniósł się prawie do oklasków.
A przecież tego lwa, który tak bardzo nie chce wystraszyć delikatnych dam, można właśnie lewacko wykorzystać i rzeczywiście dać odczuć tym, którzy na górze, że poczucie zagrożenia narasta i żadne strzeżone osiedla mogą ich nie ochronić; nie mówiąc o murach i płotach na granicach.
Tak właśnie, lewacko to sobie widzę.

„Sen nocy letniej” pozbawiony czaru i magii. Pulsujące zagrożenie pod podszewką rzeczywistości, która zabawą wydaje się być tylko… przeciwko Tezeuszom, Hermiom i Lizandrom… przeciwko Pukowi, który dwoi się i troi, by zaspokoić ukryte pragnienia swych władców. Spektakl, w którym sztuka przygotowana przez Piotra Kloca jest głosem protestu i wcale nie musi być tak żenująca, jak ją przeważnie postrzegamy…a drwiny gości weselnych podszyte powinny być już lękiem przed nadchodzącym…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz