czwartek, 18 sierpnia 2016

Po stronie Kampera

Z jeszcze innym obrazem pokolenia mamy do czynienie w filmie Łukasza Grzegorzka "Kamper" (świetny debiut). Można by powiedzieć, że rownież niedojrzałego, ale inaczej.  A może ten film po prostu prowokuje do postawienie pytania o sens dojrzałości, czy też, jeżeli już ten temat podejmiemy, uświadamia konieczność zdefiniowania tego pojęcia. Bo większość widzów czy też wypowiedzi gdzieś tam w mediach zwraca uwagę na to, że mamy do czynienia z bohaterem, który powinien się ogarnąć, czyli powinien dojrzeć; z takim wiecznym, co typowe dla mężczyzn, jak lubią podkreślać kobiety, Piotrusiem Panem. To, że powinien ogarnąć sytuację, to zgoda, bo kryzys małżeństwo jego przeżywa, ale poza tym to przecież całkiem poukładany facet. Przynajmniej jeśli chodzi o podstawowe sprawy życiowe, bo nie wiemy, czy nie ma momentów, w których, jak bohaterowie Wojcieszka filmu, byłby dumny, że "wypierdolił rząd i prezydenta"; nie wiemy, bo filmie nie ma nic o poglądach politycznych, jest on skoncentrowany na zasadniczym problemie - samotności w związku. Kamper, w grach komputerowych, a bohater pracuje w firmie je testującej, jest to pogardliwe określenie na gościa unikającego konfliktów. No słabe to jest, szczególnie w życiu; choć przecież prawie nikt, chyba (?), poza niektórymi politykami (którzy w ogóle są w polityce dzięki podsycaniu lęków, zagrożeń i psują robotę tym, którzy sporo swego życia poświęcają na to, by różnice nas nie dzieliły... no tak, ale o tym był poprzedni wpis...), przecież nie pragnie konfliktów. Nie mówiąc o tym, że bohater swój problem małżeński rozwiązał rozstając sie z Monią. Ucieczka od problemu? Niedojrzałe? Zdecydowanie bardziej niedojrzałe i tchórzliwe jest tkwienie w związku na siłę, bo tradycja, bo kościół, bo może to chwilowe i jakaś terapia, bo przyzwyczajenie, a odejście (wiem, nieobiektywny jestem, bom specjalistą od odchodzenia) to przecież mnóstwo problemów...po co? (Kamper przede wszystkim pomyślał o tym, że telewizor musi kupić...bo gry przecież...). Niedojrzałe, bo zaczyna rozwiązywać problem wygooglowując go sobie? No może, ale to też taka satyra jest lekka na to, że w takich czasach żyjemy i pierwszym doradcą jest internet. Niedojrzały, bo taki zabawowy typ? Pierwsza scena, gdy podczas gry wstępnej sobie zażartował i w ten sposób zepsuł erotyczny nastrój żonie (pewnie Marek Bana, dojrzały facet, z którym go zdradziła, takich numerów nie robił, ale czy to powód do dumy?) świadczy tylko o tym, że chyba jednak już coś się kończy w tym małżeństwie i to, co mówi na końcu, że do siebie nie pasują, jest prawdą. Wcześniej pasowali a teraz nie? Tak - ludzie się zmieniają i powinni się z tym liczyć, że może kiedyś nastąpić moment, gdy przestaną się sensownie komunikować. Zrozumienie tego chyba świadczy o dojrzałości. I widać wyraźnie, że on ciągle ma w sobie potrzebę żartowania a Monia niekoniecznie. A przecież często jest odwrotnie: facet poważnieje, zaprzątnięty jest robotą i żona ma pretensje, że już taki jakiś inny się zrobił i że pewnie nie kocha, bo taki poważny. Obydwie sytuacje kwalifikują się do poważnej rozmowy na temat przyszłości związku. Nic na siłę. Że to niedojrzałe? Jakoś dziwnie wychowani jesteśmy w kulturze, w której umartwianie się i cierpienie urosło do mistycznej niemal wartości; może jednak czasem lepiej podejmować decyzje, które życie uczynią łatwiejszym i bardziej radosnym, a nie odwrotnie. Niedojrzały, bo ciągle tymi grami komputerowymi? Obcy mi temat, ale byłbym hipokrytą, gdybym, spędzając wiele godzin, także teraz w Zwierzyńcu, oderwany od rzeczywistości, w kinie, krytykował kogoś, kto zarabia na życie testując gry komputerowe. Infantylne? A czy dzieciaki mają to robić? Upupia człowieka takie zajęcie? A bycie belfrem czyżby nie upupiało, bo ciągle trzeba mieć z tylu czachy tę mentalność z innej galaktyki?
Facet ma problem i wszyscy wokół dają mu rady; przede wszystkim tę, że ma się ogarnąć. Szczególna jest scena, gdy reprymendę wygłasza mu facet, z którym zdradziła go żona. I podkreśla, że przecież uczyniła to nie dlatego, że on przystojny (bo przecież nie jest i to fakt bijący w oczy), lecz że taki dojrzały i poważny z niego gościu i że jak się Kamper ogarnie, to doceni tę jego radę. Kilka migawek, w których poznajemy Marka Banę, pokazują go jako człowieka śmiesznego, okrutnego, zarozumiałego, medialnego i pewnie świetnie zarabiającego...i łasego na młode laski, które bez skrupułów uwodzi (to na przykładzie Moni tylko). Świetny autorytet dla Kampera. I ma on rację, mówiąc żonie, że nie pasują, skoro ona zdradziła go z kimś takim...bo znany? oj, dojrzałe to bardzo. Gdzieś wyczytałem, że Monia właśnie dojrzewa w przeciwieństwie do męża i stąd te nieporozumienia. Że ona właśnie chce stanąć na własnych nogach, biznes otwiera, a on, zamiast wspierać, to ciągle tym dzieckiem jest. Ale przecież on pracuje i zarabia, a wątpliwość, którą sformułował, oglądając nyskę, w której Monia coś pichcić chciała, sensowna przecież była, ona rzeczywiście tam cały dzień zgarbiona by była i to jej histeryczne obrażenia było dla mnie bardziej niedojrzałe. Przyzwyczajona pewnie przez rodziców do pozytywnego wspierania w każdej sytuacji, nie mogła przyjąć krytycznej uwagi. Ma 30 lat i ciągle nic...i to on jest ten niedojrzały...
Niedojrzałość to taki zarzut-wytrych (o Gombrowiczu dziś nie będzie);  bardzo często się słyszy, że ktoś tam powinien w końcu dorosnąć, ogarnąć się. Oczywiście osoby takie uwagi formułujące mają wyobrażenie o dojrzałości uszyte na swoją miarę. Zawiodły się, bo partner jakoś się nie wpasował. Ja, jak każdy dorosły, niestety także mam swoje wyobrażenie: jest to życie na własny rachunek i ponoszenie konsekwencji swoich działań. Ale nawet tak ogólne sformułowania mogą być przecież wielorako rozumiane. Bo cóż to jest ponoszenie konsekwencji? czy jeżeli Kamper się ożenił, to do końca życia musi być w tym jednym związku (o nakazach religii dziś też nie będzie)? No właśnie, często brak odwagi w podjęciu decyzji, których konsekwencją jest wzięcie odpowiedzialności za inne osoby traktowane jest jako niedojrzałość. I choć to też jest dyskusyjne, to przecież w filmie to Monia ma jakieś dziwne wyobrażenie o macierzyństwie, że niby jest ono końcem jakiejkolwiek kariery; jej mąż, jak zwykle żartobliwie, zaczyna w tym momencie wyliczankę rzeczy, które są gorsze od posiadania dzieci. Mam więc poważną wątpliwość, czy, jak głoszą niektórzy, którzy o tym filmie gdzieś, mamy do czynienia w filmie z konfliktem pomiędzy Monią, która zaczyna się ogarniać a Kamperem, który jakoś nie chce opuścić krainy niedojrzałości. Dla mnie jest to film o tym, jak trudno dochodzi się do decyzji o rozstaniu; o samotności w związku; jak niełatwo jest uniknąć różnych gierek itd... Narracja w filmie prowadzona jest z perspektywy młodego faceta, nic więc dziwnego, że krytykują go widzowie starsi oraz płeć przeciwna. Ale skoro niektórych tak irytuje, to może by sie zastanowili dlaczego; jaki guzik w nich został naciśnięty, że oni tak; co w nich jest takiego, że tak chętnie przeciwko niemu... Ludzie - ogarnijcie się😀.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz