środa, 15 lipca 2009

Kim Ki-duk "Samarytanka"

Każde spotkanie z Kim Ki-dukiem jest czymś wyjątkowym. Pojawiają się w jego filmach sytuacje i motywy, wobec których stajemy nieco skonsternowani. Ich źródłem jest tradycja koreańska ale też nieskrępowana wyobraźnia twórcy. Wiadomo o jego związkach z buddyzmem, ale nie bez znaczenia jest także umiejętność wymyślania historii, w których ujawniają się nietypowe ludzkie kreacje, postawy, osobowości. A może typowe... tylko ja o świecie wiem niewiele. Troszkę jak u Szekspira: także mówił o ludziach rzeczy, które nie mieściły się w XVI-wiecznym o nich wyobrażeniu. Choćby ich nieprzewidywalność. W tym filmie zresztą podobnie: niewinne licealistki, ojciec rodziny, dobry tatuś (choć policjant, co zresztą na początku także zaskakuje)...

Specyficzna trójka bohaterów: radosna i niewinna prostytutka Yeo-jin, prostytutka - odkupicielka (uwalniająca ludzi od poczucia winy?) i ojciec - mściciel i jenocześnie siła niezbędna, by przywrócić pierwotną harmonię.

Trauma, poświęcenie, odkupienie...
Kto był większym Samarytaninem: córka czy ojciec?
Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla osób przez nas kochanych?
A może Jae-yeong prostytuowała się chcąc zmazać swoją winę, swoją traumę (wcześniej mówiła przyjaciółce, że nie zapomni tego już do końca życia) bądź by odkupić swoje poczucie winy za śmierć przyjaciółki? Czy wogle można ją nazwać prostytutką? Przecież robiła coś przeciwnego - ona płaciła, więc jej odkupienie polegało na robieniu z facetów prostytutek...
Kto wchodził w tym filmie w rolę Matki Teresy czyniącej cud uzdrowienia? Córka czy ojciec? Bo to on przecież dokonał cudu oczyszczenia córki? Przynajmniej tak mu się wydaje... no właśnie... wydaje mu się... czy rzeczywiście śmierć dwóch ludzi przyczyni się do tego, że córka pozbędzie się traumy? Wątpliwe... ona nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Zasłużyli na śmierć?

Można by ten film opatrzyć etykietką: pedofilia, prostytucja młodocianych, lesbijstwo... ale mi jakoś to nie przyszło do głowy w trakcie oglądania filmu; choć te problemy niewątpliwe są tam obecne...
Czy seks obecny w tym filmie uprzedmiotawia? Przecież Yeo-jin pragnęła także poznawać ludzi, z którymi szła do łóżka. To zazdrosna Jae-yeong miała o to do niej pretensje. A później kolejni klienci Jae-yeong chcieli uczynić z ich związku coś więcej. Może przesadzam, może to nadal uprzedmiotowienie, ale na pewno więcej niż wymiana handlowa...
Vasumitra to dla jednych bogini prowadząca do oświecenia dla innych po prostu prostytutka.

A ponad całym tym okrutnym światem jakaś boska sankcja tkwiąca w niezwykłości prostego człowieka i harmonii natury...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz