Kojarzył mi się ten świat z dwoma pisarzami. Z Beckettem i Witkacym. Niewątpliwie jesteśmy na pustyni. Bohaterowie wydrążeni. A jedyną siłą zdolną wyzwolić choć chwilowe poczucie sensu jest oczywiście seks. Lecz, niezależnie od tego, jak bardzo byśmy z bohatera robili figurę pustej i wyuzdanej jednocześnie współczesności - ma on jedną istotną cechę (czy zaletę?): on się nie oszukuje. Jest w pełni świadomy swoich potrzeb. Bo, niezależnie od tego, jak sam mógłby się stać przedmiotem krytyki (i tak naczęściej się dzieje - strasznie mu się obrywa od recenzentów), to zdecydowanie bardziej obrywa się w tej książce światu... hipokryzji tego świata. Głównie mamy do czynie z krytyką Zachodu, którego kultura nacechowana wstydem pozbawiła ludzi zdolności odczuwania przyjemności. Ale dostaje się też apostołom islamu narzucającym światu swoje wyobrażenie raju, zgodnie z którym rozkosze, także erotyczne, czekają tylko męczenników Allacha (oczywiście po śmierci). Może coś łączy wojowników proroka z niektórymi krytykami tej książki.
A ponieważ mamy czas wakacji, urlopów i podróży, to może i warto zadać sobie pytanie, po co podróżujemy? Czemu służy współczesna turystyka? Jest ona w książce oczywiście figurą konsumpcyjnych relacji międzyludzkich w ogóle; ale jest też po prostu turystyką. Ucieczką od monotonnej codzienności do innego świata tylko po to, by choć raz w życiu poczuć dreszcz istnienia podczas "miłości" z tajską prostytutką...
Czy na pewno autor krytykuje postawę, zgodnie z którą człowiek ma prawo do przyjemności, nawet gdy jest to tylko ta jedna, odwieczna przyjemność? Tym bardziej, że pokazuje, iż ona także nie jest wieczna... i cóż pozostaje, gdy zatracamy zdolność jej doznawania? Strzelanie do tych, których jeszcze na nią stać?
Ech świat... zazdrosnych apostołów i wydrążonych erotomanów...
A ponieważ mamy czas wakacji, urlopów i podróży, to może i warto zadać sobie pytanie, po co podróżujemy? Czemu służy współczesna turystyka? Jest ona w książce oczywiście figurą konsumpcyjnych relacji międzyludzkich w ogóle; ale jest też po prostu turystyką. Ucieczką od monotonnej codzienności do innego świata tylko po to, by choć raz w życiu poczuć dreszcz istnienia podczas "miłości" z tajską prostytutką...
Czy na pewno autor krytykuje postawę, zgodnie z którą człowiek ma prawo do przyjemności, nawet gdy jest to tylko ta jedna, odwieczna przyjemność? Tym bardziej, że pokazuje, iż ona także nie jest wieczna... i cóż pozostaje, gdy zatracamy zdolność jej doznawania? Strzelanie do tych, których jeszcze na nią stać?
Ech świat... zazdrosnych apostołów i wydrążonych erotomanów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz