wtorek, 14 lipca 2009

Turystyczna platforma

Zacznę po prostu... od książki, którą właśnie odłożyłem. "Platforma" Michela Houellebecqa. Utwór wprawdzie z 2001 roku, jednak chyba jeszcze nie zdążyła się zestarzeć. Tyle tylko, że autor może do dziś nieco sławniejszy już jest. A sławny jest głównie z prowokacji: politycznej a przede wszystkim obyczajowej. I rzeczywiście "Platforma" seksu jest pełna. Mam jednak wrażenie, że Houellebecq paradoksalnie i wbrew naszym przyzwyczajeniom pokazuje, że seks, który bardzo często staje się pretekstem do ukazania uprzedmiotowienia człowieka (przede wszystkim kobiety), może być jedynym bezpośrednim (czy autentycznym? chyba tak... innej autentyczności w tym świecie nie ma; chyba że śmierć) kontaktem z drugim człowiekiem. Cały otaczający świat jest egzemplifikacją przeróżnych teorii merkantylnych, zgodnie z którymi jesteśmy tylko konsumentami. I choć seks oczywiście jest także towarem, to Michela z Valerie łączy jakaś forma oddania bezinteresownego...
Kojarzył mi się ten świat z dwoma pisarzami. Z Beckettem i Witkacym. Niewątpliwie jesteśmy na pustyni. Bohaterowie wydrążeni. A jedyną siłą zdolną wyzwolić choć chwilowe poczucie sensu jest oczywiście seks. Lecz, niezależnie od tego, jak bardzo byśmy z bohatera robili figurę pustej i wyuzdanej jednocześnie współczesności - ma on jedną istotną cechę (czy zaletę?): on się nie oszukuje. Jest w pełni świadomy swoich potrzeb. Bo, niezależnie od tego, jak sam mógłby się stać przedmiotem krytyki (i tak naczęściej się dzieje - strasznie mu się obrywa od recenzentów), to zdecydowanie bardziej obrywa się w tej książce światu... hipokryzji tego świata. Głównie mamy do czynie z krytyką Zachodu, którego kultura nacechowana wstydem pozbawiła ludzi zdolności odczuwania przyjemności. Ale dostaje się też apostołom islamu narzucającym światu swoje wyobrażenie raju, zgodnie z którym rozkosze, także erotyczne, czekają tylko męczenników Allacha (oczywiście po śmierci). Może coś łączy wojowników proroka z niektórymi krytykami tej książki.
A ponieważ mamy czas wakacji, urlopów i podróży, to może i warto zadać sobie pytanie, po co podróżujemy? Czemu służy współczesna turystyka? Jest ona w książce oczywiście figurą konsumpcyjnych relacji międzyludzkich w ogóle; ale jest też po prostu turystyką. Ucieczką od monotonnej codzienności do innego świata tylko po to, by choć raz w życiu poczuć dreszcz istnienia podczas "miłości" z tajską prostytutką...
Czy na pewno autor krytykuje postawę, zgodnie z którą człowiek ma prawo do przyjemności, nawet gdy jest to tylko ta jedna, odwieczna przyjemność? Tym bardziej, że pokazuje, iż ona także nie jest wieczna... i cóż pozostaje, gdy zatracamy zdolność jej doznawania? Strzelanie do tych, których jeszcze na nią stać?
Ech świat... zazdrosnych apostołów i wydrążonych erotomanów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz